Tego typu sny najbardziej lubię i zaraz po obudzeniu je zapisuję, by nic nie uronić. Dużo bym dała, aby częściej mieć takie.
Nietypowy rodzaj promocji
Tata przeczytał w internecie, że w okolicy hodują różne ciekawe zwierzęta i że można się z nimi pobawić, naturalnie za niewielką opłatą.
Skorzystaliśmy więc z okazji i w najbliższą wolną sobotę udaliśmy się tam. Zwierzyniec prowadziła pewna starsza pani, ale nie był on taki niezwykły jakby się mogło wydawać.
Była tam zaledwie para młodziutkich terierów, dwie papugi, kanarek, para bażantów, para gołębi pocztowych i jakiś nieznany nam beżowy ptak wielkości szpaka, który popiskiwał cichutko w swej klatce. W bawialni dla zwierząt i ludzi było już kilka osób i grała muzyka z jakiegoś starego gruchota.
Jakiś mały chłopczyk biegał wokół małego stolika, gdzie stał magnetofon trzymając w rękach małego kotka, który również należał do zwierzyńca.
Była też para starszych ludzi i młoda kobieta z niemowlęciem. W pomieszczeniu panował niepokojący nastrój.
Usiadłam na podłodze, na miękkim dywaniku, bo na kanapie nie było już miejsca i czekałam, aż jakiś zwierzak do mnie przyjdzie.
Podszedł do mnie bażant z czego nie byłam zadowolona, bo wolałabym pobawić się ze szczeniakiem teriera.
Tymczasem właścicielka wypuściła z klatki beżowego ptaka, który wyfrunąwszy przysiadł na karniszu i wydał z siebie smutny pisk.
Około dwunastej podano posiłek składający się z jakiejś zupiny o bliżej nieokreślonym smaku.
Potem była cisza poobiednia. Dzieci ułożono na kocykach, zwierzęta pokładły się obok nich, a beżowy ptak bez wganiania wskoczył do klatki na swój poobiedni odpoczynek, ale nikt nie kwapił się, by go zamknąć. Podczas gdy większość gości spała, staruszka zaczęła nerwowo krzątać się po domu.
Nagle wpadła do pomieszczenia, nie zważając wcale na nastrój jaki tam panował i zarządziła:
– Wszyscy wyjeżdżamy!
– A dlaczego? – zapytałam niezadowolona.
– Ponieważ musimy pojechać na koncert pewnego discopolowego zespołu.
– Ale ja nienawidzę tego stylu muzyki i nie mam zamiaru marnować sobie soboty i pieniędzy na taki zespół.
– Pieniądze kiedyś wam oddam, a czas to wy mi oddajecie, bo spędziłam go z wami i z tymi zwierzakami, byście mogli z nimi wypocząć.
– Przecież pani zapłaciliśmy za zwierzęta i za czas.
– Ooo nie kochana. Zapłaciliście tylko za udostępnienie zwierząt, nie za czas. Widocznie nie doczytałaś umowy.
– Ale ja nie podpisywałam żadnej umowy, a ty tato?
– A ten świstek, który podpisywaliście przy wejściu?
– To była pusta kartka – dołączył się tata.
– Nie macie nic do gadania – ucięła sucho kobieta i zaczęła budzić swych gości.
Następnie powganiała ptactwo do klatek, a psy i koty zagoniła do jakiejś komórki, gdzie miały swoje posłania i miski.
Chciałam jej zwiać, ale wtedy ona wepchnęła mnie do komórki ze zwierzętami. W ostateczności to leprze, niż jakieś discopolo.
Przysiadłam na posłaniu jednego z kotów i zaczęłam go głaskać.
Wtedy zachciało mi się spać, więc położyłam głowę obok mruczącego stworzenia i zamknęłam oczy. Obudziłam się nad ranem i było mi zimno. Na nogach miałam jakieś ładne baleriny zamiast swoich adidasów, a obok mnie leżał jakiś mężczyzna i on również się przebudzał.
Domyśliłam się, że ta kobieta mnie uśpiła i zabrała na koncert dając mnie pod opiekę temu mężczyźnie. Mam tylko nadzieję, że nic niepożądanego ze mną nie zrobił.
Kiedy chłopak na dobre się obudził wyznał mi miłość.
– A gdzie tata? – zapytałam ziewając.
– Wrócił spokojnie do domu.
Moja mama go odwiozła.
Pewnie też go to babsko uśpiło – pomyślałam, a powiedziałam tylko: Zimno mi! – Mężczyzna okrył mnie swoją kurtką.
– Nie lubię cię – dodałam w ramach podziękowania za okrycie.
– Dlaczego? – zapytał nie zrażony tym wyznaniem chłopak.
– Bo marnujecie mi weekend. Śpiewałeś w tym zespole?
– Nie. Jestem jego fanem.
– Nienawidzę takiej muzyki.
– Kiedyś ją polubisz. Zresztą ona opanuje świat, jeśli już nie opanowała.
– Mylisz się. Poza tym co mnie to obchodzi, czy opanuje czy nie. Ja lubię Szwecki zespół Fatboy.
– Jak moja mama będzie go promować, to dam wam znać.
– I też mnie wtedy uśpicie?
– Nie, to była tylko ostateczność, żeby ci oszczędzić słuchania znienawidzonej muzyki.
– MhM, na pewno. Wy po prostu chcieliście wykorzystać mnie do swoich celów i tyle.
– Taka nasza praca.
– Moja koleżanka Emilia lubi disco-polo i zwierzęta też. Ją możecie zaprosić. Ona ma chłopaka, więc będzie o dwie osoby więcej.
– Nie wiemy jaki zespół będziemy promować następnym razem. Co prawda ostatnio dają nam coraz gorsze zadania, ale to pewnie dlatego, że za mało się staramy.
– A więc sam przyznajesz, że disco-polo to szajs?
– Ja muszę lubić to, co oni chcą, żebym lubił. Wtedy łatwiej jest mi dbać o ich interesy.
– A nie możesz znaleźć sobie lepszej pracy?
– Na razie nie. Poza tym z tej też czerpię dużo korzyści na przykład spotykam takie interesujące dziewczyny jak ty.
– A dużo takich poznałeś?
– Nie. Ze dwie, może trzy.
– A teraz co zamierzasz ze mną zrobić?
– Na razie nie jesteś mi potrzebna, ale mamy już was na oku, więc spokojnie. Nie raz jeszcze się przydacie.
– Drugi raz już się na to nie nabiorę.
– Nabrałabyś się, gdybym tylko chciał, ale jak nie powiesz nikomu o swojej przygodzie, to będę cię zabierał jedynie na fajne koncerty i nie będę cię usypiał.
– A mój tata?
– Z twoim tatą jeszcze zobaczymy, ale myślę, że jesteś już na tyle duża, że wytrzymasz bez niego jakiś weekend jeśli zajdzie potrzeba.
– Wkurzasz mnie – skomentowałam jego wypowiedź.
– Nie marudź mała. Życie to nie bajka i trzeba się czasem poświęcić.
– Ja poświęcam się tylko dla najbliższych przyjaciół, a nie dla ludzi z ulicy.
– W takim razie zostań moją przyjaciółką, a będzie ci o wiele łatwiej.
4 replies on “nietypowy rodzaj promocji”
O loool, jakie to zryte! Ale fajne 🙂
Dooobre.
dokładnie, doobre to, ale zryte też jest
Dobre.