– Pożyczyłem od Romana samochód, więc nie musimy obawiać się o wszelkie wyjazdy.
– To świetnie – odpowiadam bez entuzjazmu.
– Jutro jedziemy do Włoszczowy. Jest kilka spraw do załatwienia.
– W porządku – mówię i robię dalej swoje.
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, ruszamy w drogę. W urzędach jak to w urzędach: kolejki, problemy, zawiłości, moc straconych nerwów, nieścisłości.
Wreszcie ostatni podpis i koniec. Jeszcze tylko małe zakupy i możemy jechać do domu. Wyjeżdżamy spod sklepu i wtedy tata traci kontrolę nad samochodem, zjeżdżamy w dół. Tata zaczyna wydawać dźwięki przestrachu a ja wiercę się niespokojnie. W końcu pojazd przestaje wariować i jedziemy dalej normalnie. Nie odzywamy się do siebie, radio nie gra. W domu nie poruszamy tematu samochodowej wpadki. W kilka dni później przyszło nam jechać do szkoły.
Przez całą drogę do Krakowa nic złego się nie działo. Na miejscu okazało się, że lekcje z jakiegoś powodu są odwołane i mamy tylko angielski.
Jestem zła, że nikt mnie o niczym nie poinformował.
Udzielam się na lekcji.
Chcę, by chociaż ona nie była zmarnowana. Nie mam płynności w mówieniu, ale zrobiłam tylko dwa błędy i dostałam plus cztery. Po zajęciach tata zabrał mnie do samochodu i wtedy znowu to się stało.
Jeszcze nawet silnik nie był odpalony. Z początku jechaliśmy dość wolno.
– Fajnie by było, gdyby współczesne pojazdy były tak ciche, nie? – pyta ojciec spokojnie.
– Więcej by było wypadków, bo ktoś by mógł takiego nie usłyszeć, ale komfort jazdy rzeczywiście dobry. Samochód przyspieszył.
Trochę nas jeszcze postraszył swoją samowolką aż wreszcie wszystko wróciło do normy.
Będąc już w domu odebrałam telefon od mamy.
Chciała zjechać wcześniej z pracy, bo miała w Polsce coś ważnego do załatwienia.
– I będzie ci potrzebny samochód? – zapytałam.
– No jasne, i to jak.
– Ale my mamy tylko auto Romana – mówię.
– To nic. Cóż to za różnica, Romana czy Krzyśka. – Nie chciałam zwierzać się mamie z naszych ostatnich przygód, bo umarłaby ze strachu i nie pozwoliła ruszyć się z domu, ale nie mogłam też pozwolić, by przyjechała do kraju i była skazana na ten nieszczęsny samochód.
Swoją drogą to niezbyt mądra decyzja jeździć autem Romana i narażać się na śmierć. Po rozmowie z mamą poruszyłam z tatą temat auta.
– To jest stosunkowo nowy samochód. Pomyśl tylko co by było jakbyśmy my trafili na taki egzemplarz.
– Nie było by dobrze, ale pomyśl lepiej o tym co z tym autem robić. Czy boisz się powiedzieć Romanowi o sprawie, bo nie chcesz, by oskarżył cię o zepsucie auta? Czy może pan Romek tak chętnie pożyczył nam pojazd, bo wiedział co z nim jest nie tak.
– No właśnie waham się między tymi dwiema rzeczami i nie wiem jak tę sprawę zakończyć.
Zdecydowaliśmy wreszcie, że ponownie zadzwonimy do mamy i opowiemy jej całą historię, a potem we trójkę zdecydujemy co zrobić z samochodem i jak postąpić z Romanem. Następnego dnia tata pojechał do Romana samochodem cioci, by szczerze mu o wszystkim powiedzieć. Ja zostałam w domu i czekałam niecierpliwie na wieści. Kazałam tacie, by ten zadzwonił do mnie zaraz po rozmowie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Chodziłam z kąta w kąt, włączałam płytę za płytą. Wreszcie zadzwonił telefon. Podbiegłam do niego i odebrałam prędko.
– No i co, tato? (…)
Categories
Auto Romana
– Pożyczyłem od Romana samochód, więc nie musimy obawiać się o wszelkie wyjazdy.
– To świetnie – odpowiadam bez entuzjazmu.
– Jutro jedziemy do Włoszczowy. Jest kilka spraw do załatwienia.
– W porządku – mówię i robię dalej swoje.
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, ruszamy w drogę. W urzędach jak to w urzędach: kolejki, problemy, zawiłości, moc straconych nerwów, nieścisłości.
6 replies on “Auto Romana”
takie jedne mi się przypomniało jak to czytałem, żyjący samochód.
Dobra. A będzie jakaś kontynuacja tego, bo skończyłaś w bardzo ciekawym momencie, więc fajnie by było, gdybyś coś dalej wymyśliła. 😉
sny w większości zawsze kończą się w najleprzym momęcie.
Może w przypływie weny dokończę tę opowiastkę. Napiszcie jakieś inne tytuły, których chcielibyście zobaczyć zakończenie.
W tak ciekawym momencie?
Trzeba by dokończyć.