Month: August 2020
Feralne wakacje
Minionej bardzo upalnej nocy przyśnił mi się niezwykle absurdalny sen i postanowiłam się nim z Wami podzielić, bo długo już nic nie pojawiało się w mojej Fabryce a ponieważ od kilku dni zaczytuję się w książce o meksykańskich przemytnikach, to możecie sobie wyobrazić, jaka mieszanka stworzyła się w mojej głowie. Zaczynamy!
Feralne wakacje
Mama uparła się, żeby na tegoroczne wczasy wyjechać właśnie do Portugalii, nie gdzie indziej. Było mi to bardzo nie na rękę, no bo jak ja wytrzymam w tej Portugalii mając świadomość, że Hiszpania jest tak bliziutko, wprost na wyciągnięcie ręki? Upór mojej mamy był jednak nie do przebicia, więc po wielu bojach ustąpiłam.
Lecieliśmy jakąś tanią linią lotniczą, aby zaoszczędzić na podróży i wykorzystać nasze fundusze już na miejscu.
Gdzieś w połowie naszej podróży wyniknęły jakieś poważne problemy z naszym samolotem i maszyna rozbiła się z trzaskiem na jakimś włoskim zadupiu. Na szczęście nic nam się nie stało, ale przeżyliśmy tylko my.
Brnęliśmy więc o głodzie przez włoskie pustkowie a nigdzie wokół ani żywej duszy. Mama panikowała, ja narzekałam na głód, a tata ubolewał nad stratą mienia. Tak złorzecząc i utyskując na wszelkie przeciwności losu dotarliśmy aż do Hiszpanii, ale nikt nas na granicy nie zatrzymał. Z powodu dotarcia do mojego ulubionego kraju, nadszarpnięty mocno humor uległ znacznej poprawie.
Przejęłam więc prowadzenie i popędzałam zgnębionych rodziców maszerując dziarsko.
Wreszcie dotarliśmy do jakiegoś niewielkiego miasteczka.
Wtedy zwolniłam nieco i prosiłam, aby tata czytał mi nazwy ulic i budynków. Kiedy przeczytał słowo radio postanowiłam, że zajrzę do tego budynku i poproszę pracowników radia o pomoc. Rodzice zostali przed budynkiem. Mama głośno wzdychała a tata jął ją pocieszać. Ja jednak nie słuchałam tej rozmowy, gdyż miałam przecież sprawę do załatwienia. Wkroczyłam do budynku, ale wydał mi się on pusty, bo cisza była jak makiem zasiał. Nie zrażona tym zbytnio postanowiłam przemierzyć cały budynek nie zważając na to, że mogę się w nim zagubić i nie mieć możliwości powrotu do zgnębionych rodziców. Z energią acz ostrożnie przemierzałam wszystkie korytarze i łapałam za klamki od drzwi.
Niektóre z tych drzwi ustępowały, a inne były zamknięte na 4 spusty. Wreszcie, po otwarciu jednych z drzwi usłyszałam cichą muzykę, więc niepewnie weszłam do pomieszczenia. Z jego akustyki wywnioskowałam, że to studio radiowe.
Skierowałam swe kroki w stronę źródła dźwięku.
Nagle usłyszałam niski, miły, męski głos. Rozmawiałam z mężczyzną po hiszpańsku i opowiedziałam mu swoją historię. On z kolei poinformował mnie, że jest dziennikarzem tego radia i dziś właśnie jest jego dyżur na antenie. Mężczyzna poczęstował mnie swoją kanapką a ja z niemal pełnymi ustami zapytałam dlaczego budynek radia jest tak opustoszały, jednak Hiszpan nie chciał udzielić mi odpowiedzi na to pytanie. Nie nalegałam, bo facet był miły i jeszcze poratował mój wygłodniały żołądek a co najważniejsze obiecał nam pomoc i kiedy ja się posilałam, on zadzwonił do jednego ze swych kolegów i poprosił, by ten zastąpił go na antenie. Kolega mojego rozmówcy się zgodził, więc udaliśmy się po moich rodziców. Dziennikarz przekazał im przeze mnie, że nie może nas odwieźć do Portugalii, ale może znaleźć nam cichy kącik w hoteliku przy plaży u jego znajomych. Przekazał nam też trochę forsy na osobiste wydatki.
Bardzo mi się ten pomysł spodobał, mojej mamie nie koniecznie, ale musiała ustąpić, bo nie było innego wyjścia.
Dostaliśmy jeden nieduży schludny pokoik oraz gorący posiłek. Rodzice zaraz po pożywieniu się poszli spać a dziennikarz zabrał mnie na przechadzkę po okolicy.
Teraz byłam już całkiem wyluzowana i zdałam sobie sprawę, że facet, który nam pomógł jest naprawdę wspaniały i to nie tylko dlatego, że nas uratował. Ma piękny głos o aksamitnym brzmieniu, miłe usposobienie, duże gładkie dłonie, śliczny zapach perfum… dużo by wymieniać.
Poprosiłam go, aby wpadał do nas w wolnych chwilach a on nie miał nic przeciwko.
Kiedy wróciłam do pokoju rodzice już nie spali. Mama biadoliła, że chce natychmiast wracać do Polski a mnie zrzedła mina, bo przecież chciałam spotykać się z Hiszpanem. Próbowałam namówić mamę na pozostanie choćby przez kilka dni w Hiszpanii, ale ona była nieugięta.
? Nie chcę tu przebywać ani chwili dłużej! Wracamy pierwszym lepszym samolotem! Właśnie, samolotem! A jak ja do niego wsiądę, po tym wszystkim, co nam się przytrafiło? ? denerwowała się rodzicielka.
? Drugi raz pod rząd nie może nam się to przecież przytrafić ? pocieszał ją tata, ale nie wiele to pomagało, bo mama popłakiwała cicho. Ojciec nie miał więc wyjścia. Włączył swego smartphone’a, który jako jedyny ostał się z katastrofy i zamówił bilet na dzisiejszy wieczór. W oczekiwaniu na nasz lot, mama nie chciała się przejść nawet na krótki spacer.
Poprosiłam tatę, aby wybrał mi numer do dziennikarza i poinformowałam go, że niestety musimy wyjeżdżać.
Zapewniłam go też solennie, że pieniądze, które nam zostawił oddanym mu w dwójnasób i szczerze ubolewałam, że nie możemy się pożegnać. Nie chciałam z nim długo rozmawiać, bo czułam, że zaraz się rozkleję.
Oddałam tacie telefon i odwróciłam się do rodziców tyłem, aby nie widzieli łez w moich oczach.
Będąc już w Polsce zadzwoniłam do Hiszpana z mojego starego Iphone’a, bo nowego straciłam przecież w katastrofie samolotowej. Niestety zgłosiła się poczta, ale się na niej nie nagrałam, gdyż nie lubię tego robić. Zadzwoniłam ponownie, ale nadal to samo ? poczta głosowa.
Odnalazłam więc numer do radia, w którym pracował mężczyzna i tam dowiedziałam się, że dziennikarz nie żyje.
Wtedy to rozpłakałam się rzewnie i nikt nie był w stanie mnie uspokoić. Wpadłam w histerię i wyrzucałam mamie, że tak szybko chciała wrócić z Hiszpanii mimo iż była tam już bezpieczna. Mama nic na to nie odpowiadała tylko załamywała ręce i próbowała wmuszać we mnie jedzenie i picie. Nie dowiedziałam się, co stało się dziennikarzowi.
Udało mi się jedynie ściągnąć kilka jego audycji i przysłuchać się jego pięknemu głosowi, ale wtedy ryczałam jeszcze bardziej.