Był wrzesień i właśnie odbywała się pierwsza biologia w nowym roku szkolnym. Pani jednak nie robiła lekcji organizacyjnej jak to zwykli robić nauczyciele na pierwszych lekcjach roku szkolnego tylko wzięła się ostro za nowy temat, gdyż stwierdziła, że po wakacjach mamy na pewno dużo sił i energii, a także dobry humor, co przyspieszy przyswajanie wiedzy z biologii.
Potem były inne lekcje, które odbywały się całkiem zwyczajnie, ale rzeczywiście po tej biologii nasze umysły skutecznie przebudziły się z wakacyjnego letargu. W czwartek nie odbywały się lekcje, ponieważ było jakieś nowe wrześniowe święto o którym nikt nas nie powiadomił – pewnie zrobiono tak dlatego, żeby dzieci zaraz na początku roku jadąc w środę do domu nie opuściły piątku. Trochę byłam zła, bo pogoda była piękna.
Będąc w domu i nie mając nic do nauki pobawiłabym się z kotami sąsiadów i miałabym na to długi weekend.
Weekendy wrześniowe są bardzo fajne, zwłaszcza te 2 pierwsze kiedy nie ma jeszcze nauki, lub jest jej nie dużo. Można wtedy iść na grzyby i spotkać w lesie małego tygrysa, albo zaprosić do siebie dziadka i oglądać z nim telewizję, słuchać dobrej muzyki, wychodzić z Luisem na podwórko i pieścić go do bólu. Ale koniec tych rozważań trzeba, przejść do sedna.
Następną rzeczą którą chciałabym opisać to kolejna biologia tym razem nie tak miła i przyjemna.
Było łączenie już nie pamiętam za kogo, bo dobrze jeszcze nie znałam planu lekcji. W każdym razie mieliśmy biologię z inną klasą. Na owej lekcji pani dała każdemu jakiś przedmiot związany z biologią.
Każda osoba miała ten przedmiot omówić, co wie na jego temat, a pani miała go potem poprawić lub uzupełnić jego wiedzę przekazując ją całej klasie. Ja dostałam bardzo piękny kwiat podobny do amarylisa mylonego z resztą z hipeastrum.
Postanowiłam o tym klasie opowiedzieć. Nawet jeśli to nie był ten kwiat, to moja wiedza na pewno się pani spodoba.
Bardzo mnie to wszystko cieszyło. Siedziałam w swojej ławce i ze skupieniem oglądałam kwiat nie zwracając zupełnie uwagi na to co się działo w klasie. Mój dobry humor momentalnie wzrastał. Już myślałam, że w tym roku biologia zajmie zaszczytne miejsce mojego ulubionego przedmiotu, kiedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Dostałam totalnej głupawki i zaczęłam zaczepiać siedzącego obok mnie Emila. Na początku pani nic nie mówiła, bo w klasie była ożywiona atmosfera, ale kiedy w klasie zrobiło się cicho, a ja chichotałam i zaczepiałam Emila pani groźnie zwróciła mi uwagę i wyrzuciła mnie za drzwi, a klasa zaczęła oglądać film. Wychodząc z klasy zabrałam ze sobą kwiat, a pani nic na to nie powiedziała, albo też zwyczajnie nie zwróciła na to uwagi wpisując mi zapewne uwagę negatywną do dziennika.
Kiedy stałam tak za drzwiami nie myślałam zupełnie o tej uwadze i o tym co na nią powie wychowawczyni, a także rodzice, ale wkurzało mnie to, że nie mogę oglądać z klasą filmu i uczestniczyć w tej bardzo ciekawej i zajmującej lekcji, za to zdobyłam piękny kwiat, a tak to pewnie bym go nie miała, bo po lekcji, która z resztą dobiegała końca pani zebrałaby wszystkie przedmioty, które rozdała na początku lekcji.
Zastanawiałam się tylko gdzie go chwilowo ukryć, bo przecież plecak został w klasie i będę musiała się znów pokazać z kwiatem, żeby wydostać plecak.
Może zostawić kwiat na parapecie i w ogólnym wesołym przerwowym zamieszaniu szybko porwać plecak i schować kwiat do środka? Tylko co będzie jeśli wejdę do klasy po plecak, a pani zapyta mnie o kwiat? Wtedy będzie mi trochę głupio, że próbowałam go ukraść.
Postanowiłam jednak zaryzykować i zostawiając kwiat na parapecie otworzyłam drzwi do klasy, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek i zaczęła się wreszcie przerwa.
Objaśnienie
Tygrys – tak nazwałam kota, którego pewnego wrześniowego dnia znalazłam podczas bardzo udanego grzybobrania. Niestety ani ciocia, ani rodzice, nie zgodzili się przygarnąć pięknego Tygryska nad czym do tej pory szczerze ubolewam.
One reply on “Biologia na początku roku szkolnego”
Ooo, niezłe lekcyjne przeżycia Ci mózg senny wysmażył…