Były już wakacje z czego ogromnie się cieszyłam. Parę dni spędziłam w domu, by do mnie dotarło, że mam wolne od szkoły, a następnie tata zawiózł mnie do cioci Uli, bo od jakiegoś czasu jeżdżę tam do niej na wakacje. Gdy zajechaliśmy na miejsce ciocia wystartowała do nas z gorącym posiłkiem, ale Lusi – pięknej terrierki nigdzie nie było.
Ciekawe, gdzie psina jest. Po obiedzie do taty zadzwonił telefon, więc ojciec go odebrał i długo z kimś rozprawiał. W tym czasie ja zaczęłam się rozpakowywać i z przykrością stwierdziłam, że nie zabrałam ze sobą większości rzeczy w tym perfum i dezodorantu. Powiedziałam o tym cioci, a ona pokazała mi parę swoich perfum i jedne były w miarę możliwe, ale gdy miałam je postawić na swojej tymczasowej półce tata zawołał mnie do siebie:
– Karolino, choć no tu do mnie!
– Co tam chcesz? – spytałam niechętnie i poszłam do kuchni niezadowolona z braku tylu rzeczy i tego, że tata czas mi zabiera.
– Musimy wracać do domu – powiedział sucho rodziciel.
– Dlaczego? – zapytałam go jeszcze bardziej wkurzona.
– Bo jutro będzie referendum w sprawie Antygony. Właśnie kolega przekazał mi przez telefon.
– Ale po co? – oburzyłam się. Mnie nie interesuje jakaś tam Antygona. Byłam kiedyś na tym w teatrze i wystarczy. Poza tym to jest już sprawa przedawniona. Antygona dawno nie żyje i nikt już jej życia nie wróci, a ja chcę zostać u cioci i spędzić z nią wakacje. W tym momencie znów pomyślałam o Lusi.
– Ale mogłabyś przecież tu wrócić – powiedziała ciocia.
– Ale ja tak nie chcę! Nie będę jeździć w tę i z powrotem o jakąś starożytną Antygonę, która w dodatku nie jest naszą rodaczką tylko greczynką, a planują mi przez nią moje, prywatne wakacje.
– Gdzie jest Lusia ? – zmieniłam nagle temat. Ciocia nie odpowiedziała, a tata odjechał beze mnie, ale ostrzegł, że mogę potem mieć nieprzyjemności i żebym się temu nie dziwiła.
Referendum w sprawie Antygony
Były już wakacje z czego ogromnie się cieszyłam. Parę dni spędziłam w domu, by do mnie dotarło, że mam wolne od szkoły, a następnie tata zawiózł mnie do cioci Uli, bo od jakiegoś czasu jeżdżę tam do niej na wakacje. Gdy zajechaliśmy na miejsce ciocia wystartowała do nas z gorącym posiłkiem, ale Lusi – pięknej terrierki nigdzie nie było.
Ciekawe, gdzie psina jest. Po obiedzie do taty zadzwonił telefon, więc ojciec go odebrał i długo z kimś rozprawiał. W tym czasie ja zaczęłam się rozpakowywać i z przykrością stwierdziłam, że nie zabrałam ze sobą większości rzeczy w tym perfum i dezodorantu. Powiedziałam o tym cioci, a ona pokazała mi parę swoich perfum i jedne były w miarę możliwe, ale gdy miałam je postawić na swojej tymczasowej półce tata zawołał mnie do siebie:
– Karolino, choć no tu do mnie!
– Co tam chcesz? – spytałam niechętnie i poszłam do kuchni niezadowolona z braku tylu rzeczy i tego, że tata czas mi zabiera.
– Musimy wracać do domu – powiedział sucho rodziciel.
4 replies on “Referendum w sprawie Antygony”
hehehehehehehe nonono ciekawe.
Co lektury szkolne robią z człowiekiem. xd
Bardzo mi się podoba.
dziwaczne
A najciekawsze, że ja wcale jakoś wtedy specjalnie o niej nie myślałam. To było już długo po przeczytaniu lektury.