Senne źródło informacji
Mieliśmy przeprowadzić się do Warszawy i większość rzeczy było już spakowanych. Na dworze był upał, a rodzice nie robili nic konkretnego. Mama koniecznie chciała posłuchać wiadomości w radiu zet. W wiadomościach odczytany był mój ostatni sen z bombą. Bardzo się tego przestraszyłam.
Rzeczywiście ostatnio wysyłałam komuś moje wypociny wraz z osobistym pamiętnikiem, ale do głowy mi nie przyszło, że trafi to do radia zet.
– Co to za dziwne, niestworzone wiadomości? – narzekała mama.
Chwilę się zastanowiłam poczym oznajmiłam:
– To jest mój osobisty sen, który przyśnił mi się wczoraj. – Gdy to powiedziałam zrobiło mi się jeszcze bardziej strasznie.
Następnego dnia nie pojechaliśmy do Warszawy, bo tata miał jakieś problemy w pracy, a mama pojechała do Niemiec, więc rozpakowałam na nowo manatki i rozgościłam się znowu w swym ukochanym pokoju.
Któregoś dnia przyjechała do mnie Ala, ale ja musiałam się dużo uczyć, więc ona cierpliwie czekała aż skończę a wieczory spędzałyśmy już razem.
Wtedy jednak byłam tak zmęczona, że nie potrafiłam z siebie wykrzesać żadnej głupawki i słuchałam spokojnej muzyki. Alicja przywiozła płytę Seala, ale pokazała mi ją tylko na chwilę, bo należała do jej taty a on nie chciał mi jej oddać, bo była oryginalna.
Zbliżał się dzień naszego rozstania i wtedy pomyślałam, że dobrze by było pobyt Ali u mnie przedłużyć i ten ostatni dzień wolny od szkoły spędzić na przyjaciółkowym bleblingu i głupawce.
Powiedziałam o tym tacie, a on się zgodził, więc, gdy przyjechał jakiś gościu z firmy rodziców Alicji powiedzieliśmy mu, by dziewczyny nie brał. Mężczyzna poprosił nas, byśmy dali mu liść z lipy.
Potem okazało się, że i tak musimy jechać do Alicji, bo tata ma tam coś do załatwienia. U koleżanki było więcej płyt i mała, puchata suczka o imieniu Myszka. Mama Alibardzo się nią zachwycała. Piesek bardzo mi się spodobał, chyba miał coś z koker spaniela.
Miałam zamiar zostać u Alicji, ale nie wzięłam rzeczy, potem stwierdziłam, że lepiej by było, żeby Ala już została, bo i tak nie długo trzeba jechać do szkoły więc zapytałam przyjaciółkę
– czy zabrałaś ode mnie wszystkie płyty?
Chyba tak. – Tata Alicji wspomniał coś o płycie Seala, której tak ostro bronił a mój tata rozmawiał z mamą Alki i Myszka im przeszkadzała.
Dla wszystkich
Nasi rodzice mieli załatwić coś w Warszawie, a my mieliśmy to spokojnie przeczekać. Tata załatwił nam pobyt u Marcina Wojciechowskiego.
Ucieszyło mnie to bardzo, ale wolałabym pojechać do niego bez mojej klasy zwłaszcza, że dołączyła się jeszcze do nas Anka, bo ona musi być z Piotrusiem. Rodzice wstali o czwartej nad ranem i ja też się wtedy obudziłam, ale dla rozbudzenia włączyłam radio i tak mnie zaciekawiła audycja, że trochę na łóżku jeszcze poleżałam. W końcu tata bardzo się na mnie zezłościł, więc wstałam niechętnie i zjadłam śniadanie. Do Warszawy jechaliśmy bardzo długo, ale na szczęście okazało się, że Piotrek i Anka znaleźli sobie inne miejsce na przeczekanie i wysiedli po drodze. Gdy wreszcie dojechaliśmy na miejsce był już późny wieczór. Pan Marcin przywitał nas szeptem jakby ktoś u niego w domu spał. Edward z Emilią jęli się rozpakowywać, Grzesiek usiadł przed komputerem, Szymon pisał smsa na swojej komórce – pewnie do rodziców, że szczęśliwie dojechał do celu, Łukasz jak zwykle obojętny na wszystko z słuchawkami na uszach usiadł gdzieś w kącie, Hubert poszedł się czegoś napić do kuchni, Radek grzebał w bogatych zbiorach płytowych, a ja… ja po prostu stałam na środku pokoju i nie wiedziałam, czy jest fajnie, czy nie. Moja klasa jest tutaj zbędna, ale może powinnam się w ogóle cieszyć, że tu jestem i nie zważać na szczegóły?
Dla dziennikarzy
W naszej szkole miała się odbyć wielka impreza.
Mieli się do nas zjechać wszyscy dziennikarze z całej Polski. Z tej to okazji pani Zagórska poprosiła mnie, bym przemówiła na temat dwóch rzeczy: naszego kierunku oraz jabłek.
Miałam to zapisane na kartkach i wydawało mi się, że umiem, ale im bliżej było do wystąpienia, tym bardziej wszystko mieszało mi się w głowie i zapominało. W końcu przerażona podeszłam do pani Zagórskiej i zapytałam, czy mogę mówić swoimi słowami, a nie tymi, które były na kartce. Nauczycielka zgodziła się, co pokrzepiło mnie nieco. Na nasze szkolne wydarzenie przyjechała też moja mama, która zresztą dodawała mi otuchy.
– Od wczoraj opiekujemy się psem mojej znajomej – powiedziała mama. – Za to, że się nim zajmujemy kobieta pożyczyła nam swojej limuzyny, więc szpanujemy wśród dziennikarzy.
Byłam bardzo ciekawa jak wyglądał ten pies.
Nadszedł wreszcie czas występu.
Miałam przemawiać jako pierwsza. Z początku bardzo się stresowałam, ale już po chwili weszłam w trans i prawie zupełnie zapomniałam o tremie.
Doszło nawet do tego, że pani Zagórska sugerowała mi zakończenie przemówienia. Nie opowiadałam więc o jabłkach.
Zaraz po mnie na scenę weszła mała dziewczynka i przedstawiła wyniki badań dotyczących doświadczeń jabłek z trutkami. Dziewczynka wykazywała ile trutka musi przebywać w jabłku, żeby po je wyjęciu trucizna spełniała swoją funkcję. Po jej wystąpieniu była przerwa.
Przy samych drzwiach od sali usłyszałam Wojciechowskiego i chciałam do niego podejść, ale był za duży tłum i niestety nie zdążyłam. Nie miałam już żadnych zadań do wykonania na tej imprezie, więc mama zabrała mnie do domu. W samochodzie spotkałam się z psem znajomej mamy. Był wielki i miał gęstą sierść.
– Jak długo będzie tu u nas przebywać? – zapytałam mamę.
– Myślę, że około tygodnia.
– A co z Frodem?
– Jakoś się dogadują.
Więcej nie zadawałam już pytań, wróciłyśmy spokojnie do domu.
One reply on “Trzy sny o Marcinie Wojciechowskim”
lekko pokręcone