Wracam z mamą z kościoła a tu na drodze niespotykany widok. Na drogach i poboczach po brudnym śniegu drepczą niepewnie piękne puchate koty syberyjskie. Jest ich całe mnóstwo. Ludzie podchodzą do nich, głaszczą, robią sobie z nimi zdjęcia a nawet… zabierają ze sobą!
– Skąd te koty się tu wzięły? – myślę głośno. To jakiś żart, czy co? – odpowiada na to mama.
– Złap mi jednego – mówię do niej. Mama schyla się i łapie jednego. Nie jest on tak okazały jak pozostałe no ale zawsze coś a najpiękniejsze okazy pewnie są już wyłapane.
– Zabierzemy tego kota do domu? – pytam mamę ściskając zdezorientowane zwierzątko, żeby mi nie umknęło za swymi towarzyszami niedoli.
– A po co nam taki kot? Sierść będzie zostawiał, żwirek z kuwety wysypywał, miaukolił pod drzwiami z rana – marudzi mama.
– Ależ to jest drogi, rasowy kot – odpowiadam jej na to. Jak nam się nie spodoba możesz go sprzedać za kilka tysi! Ten argument zbija mamę z tropu i zabieramy kota do domu.
Kiedy go wykąpałyśmy i wyczesały futerko okazało się, że kot nie jest znowu taki brzydki, tyle że nieco mniejszy od pozostałych. Był bardzo spokojny, wręcz wycofany. Gdzie się go zostawiło tam siedział. Widać, że tęsknił za domem i współbraćmi. Szkoda mi się go zrobiło bardzo. Od Wiktora dowiedziałam się, że transport kotów pochodzi aż z samej Rosji, bo Polska toczy z nią jakąś wojnę, więc postanowiła zabrać Rosji co najlepsze czyli zwierzęta wyhodowane pieczołowicie w tym kraju oligarchów, gdzie wszystko musi być piękne i dopracowane. Rozpoczęto od kotów syberyjskich, następne miały być koty rosyjskie i perskie, bo one wbrew swej nazwie z Persji nie pochodzą a następnie do naszego kraju sprowadzone zostaną ozdobne pieski takie jak: toy rosyjski czy bolonka rosyjska. W kilka dni później zaproponowano tacie pracę w jakiejś firmie monterskiej w Krakowie. Tata zgodził się niemal od razu i namawiał nas, byśmy z nim pojechali na rozmowę kwalifikacyjną.
Zgodziłam się skwapliwie pod warunkiem, że przy okazji będę mogła odwiedzić kilku znajomych. W tym samym mniej więcej czasie okazało się też, że znalazł się właściciel mojego kota i przyjechał aż z Rosji, żeby go zobaczyć. Nie chciałam hodowcy oddawać zwierzaka, ale głupio mi było trzymać tak drogie stworzenie u siebie nie zapłaciwszy za nie stosownej sumy. Podejrzewałam też, że tata dostał ową tajemniczą pracę właśnie z powodu tego kota. Mama na pewno wolałaby oddać zwierzaka, aby tata został w Kielcach i pracował tam, gdzie pracuje, ale tata już się nastawił, już podniecił nowymi zadaniami, jakie na niego czekają. Pojechałam więc z nim do tego Krakowa i przyglądałam się jak szpanuje wiedzą, jak wydzwania do pracy, z której się jeszcze nie zwolnił, aby pokazać przyszłemu pracowacy, że on nie byle kto i że praca, której się podejmie ma być godna i sowicie wynagradzana. W trakcie gdy tata pertraktował z przyszłym pracodawcą zadzwoniła do mnie mama, że był u nas Rosjanin od kota i że skłania się ku zostawieniu Syberyjczyka u nas, bo zwierzę już do nas przywykło. Mama kazała mi też wyciągnąć jak najszybciej tatę z Krakowa i niedopuścić, by podjął nową pracę.
Było to bardzo trudne zadanie, ale jakoś się udało i właśnie wracaliśmy do domu nawet nie odwiedziwszy moich znajomych, aby się tata nie wrócił i nie podpisał umowy z nowym pracodawcą. W domu zastałam jeszcze Rosjanina na co kompletnie nie miałam nadziei. Był to bardzo miły facet i szkoda mi się go zrobiło, że w taki okropny sposób utracił swoją hodowlę. Obiecałam mu solennie, że będę się opiekować jego kotem jak najlepiej potrafię i że pomogę odnaleźć pozostałe zwierzęta, choć zaznaczyłam, iż nie będzie to łatwe, bo wielu ludzi wzięło je wyłącznie na sprzedaż. Poprosiłam też hodowcę nieśmiało o jednego kotka dla Wiktora, gdyż jemu też podoba się ta rasa.
Niestety nie udało się odnaleźć wiele kotów – zaledwie 2, może 3 a 1 w ciężkim stanie. Rosjanin zamieszkał z nimi w Polsce, bo w Rosji znów by je mu skonfiskowali, ale nie prowadził już hodowli. Na szczęście wstrzymano transport pozostałych zwierząt z rosji, bo inaczej rozegrałaby się kolejna tragedia, ale i tak obawiałam się, że to kiedyś nastąpi. Miałam też obawy, że Rosja weźmie odwet i zechce nam zabrać coś polskiego a my dość przecież mamy zaborów.
Categories
2 replies on “Nadprogramowy transport z Rosji”
O, ciekawe.
nieźle