Z teczki Oriola i nie tylko
Wstyd i dziobanie
Wstyd
Mama wybierała się na jakiś pogrzeb i wstała bardzo wcześnie.
Mnie bardzo chciało się spać, ale chciałam z mamą zjeść śniadanie i zamienić słów kilka, więc włączyłam radio, by się rozbudzić, a potem z wielkimi oporami zwlokłam się z łóżka. Zaspana, jeszcze w piżamie zajrzałam do kuchni.
– Cześć mamo. Zawieziesz mnie do Czostkowa, bo nie chce mi się dzisiaj siedzieć samej w domu.
– Jak chcesz, ale cioci nie będzie, bo ona też jedzie na ten pogrzeb i musiałabyś się pospieszyć.
– Może z Asią wyjdę na spacer.
– Z tego co wiem Asia jest zajęta, ale mogę umówić cię na niedzielę. Ubierzesz się w białe getry i około siedemnastej…
– Mamo, ale ja chcę na zwykły spacer z psami po lesie, a nie jakieś eleganckie, niedzielne przechadzki.
– Kochanie, na zwykłe spacery nie ma dzisiaj czasu. Ubieraj się, jeśli chcesz jechać ze mną.
Zdegustowana powlokłam się do łazienki. Asia rzeczywiście była bardzo zajęta, ale do cioci przyjechał Krystek, więc gdy mama z ciocią pojechały zaproponowałam mu mały spacer.
– No dobra, możemy się przejść – powiedział skwapliwie kuzyn.
Spacer okazał się jednak jedną wielką porażką, bo nie poszliśmy do lasu, ale do sklepu. Krystek chodził między półkami, a ja zastanawiałam się, czy spotkam dzisiaj Miśkę – suczkę sąsiadów cioci.
Nagle kuzyn podbiegł do mnie z paczką chipsów i wykrzyknął radośnie:
– Zobacz, ona jest otwarta!
– No i co – burknęłam.
– Możemy skosztować – Krystek wyciągnął sowitą garść chrupek i wpakował je sobie do ust.
– Mmm, pyszne – zachwalał. Po chwili ja też wsadziłam rękę do paczki. Krystek wziął jeszcze jedną garść i znów jął przechadzać się między półkami. Zjadłam resztę chipsów i zawołałam Krystiana.
– Chodźmy już. Krystek zgniótł opróżnioną paczkę i schował ją do kieszeni.
Opuściliśmy sklep nie zapłaciwszy za naszą osobliwą wyżerkę.
Było mi bardzo głupio i obawiałam się, czy to się kiedyś nie wyda, jak będą przeglądać monitoring.
Bałam się jednak opowiedzieć o tym zdarzeniu komukolwiek. Miśki przed furtką nie spotkaliśmy.
Nawet Nela gdzieś sobie poszła. W sumie trudno się dziwić. Kto by się ze złodziejami zadawał.
Dziobanie
Hiszpański ptak
Na montażach pan Patryk kazał sporządzić reklamę i dał nam stosowne pliki. Reklama dotyczyła świąt Bożego narodzenia. Jakiś dzieciak z matką chcieli kupić choinkę, ale nie mieli na nią pieniędzy, więc tylko oglądali drzewka, a chłopczyk płakał. Wcale mi to na reklamę nie wyglądało, ale kazali zrobić, to robiłam. Matka była trudna do wyedytowania, więc ślęczałam nad nią długo. Pan Patryk lubi dawać takie rzeczy. W końcu uporałam się i z chłopczykiem. Już miałam wołać nauczyciela, by obejrzał sesję, kiedy w słuchawkach usłyszałam jakieś dziwne klikanie, a potem rozdzierający skrzek drapieżnego ptaka.
Prędko ściągnęłam słuchawki nawet nie zatrzymawszy nagrania.
Teraz już z przestrachem zawołałam naszego realizatora dźwięku.
– Co to jest za dziwne klikanie na końcu nagrania?
– Trzeba usunąć. Nie wiesz co się z takimi śmieciami robi? – odpowiedział nauczyciel poirytowany.
Ustawiłam się więc na pierwszym niepożądanym dźwięku, zrobiłam region, zaznaczyłam go i już miałam nacisnąć delete, kiedy za oknem dał się słyszeć ten sam skrzek co w nagraniu.
Znów ściągnęłam słuchawki, by upewnić się, że to nie są dźwięki z sesji. W tym czasie pan Patryk otworzył okno i do studia wleciał wielki, beżowy ptak o ogromnych skrzydłach i ostrych szponach.
Podfrunął do nauczyciela i dziobnął go z całej siły najpierw w rękę, a potem w tarczę jego zegarka. Z dziobniętej ręki poleciała krew. Wika opuściła swoje stanowisko i złapała ptaka.
– Trzeba go wypuścić na ogród, ale nie z tej strony od studia.
– To zły pomysł. Ten ptak powinien znaleźć się w lesie. A tak w ogóle to nie jest polski ptak – powiedział Marcin.
– To co z nim zrobimy? – martwiła się Wika.
– To jest ptak z Hiszpanii – powiedział pan Patryk przerywając rozmowę moich kolegów.
– No masz – powiedziała Wika. – Nie miał skąd przylecieć tylko z Hiszpanii?
– Obawiam się, że ktoś mu w tym pomógł – mruknął Mirosław.
– To ptaszysko rozwaliło mi mój drogi zegarek! – darł się pan Patryk. – Karolcia pokaż no tą twoją sesję. – Nauczyciel założył słuchawki i wcisnął spację.
– Aaalesz to nie jest nasza reklama! Skąd ty to wzięłaś?
– No, z serwera.
– Ale Karolina brała ostatnia, bo coś jej się mak zawiesił – powiedział Marcel.
– To by dużo wyjaśniało – mruknął realizator i zdjął słuchawki.
– Znasz jakichś Hiszpanów?
– Jedynie Oriola, ale on jest przyjaźnie do mnie nastawiony.
– Co robimy z tym ptakiem? – przerwał Marcin.
– Trzeba go w coś zapakować – powiedziała Wika.
– Wezmę go do siebie. W kurniku mamy klatki, to się go zamknie w którejś z nich, a potem sprzedamy go na allegro jako ptaka egzotycznego.
– Nie głupi pomysł – powiedział pan Patryk. – Ale powiedz temu Oriolowi, że jak chce ci zlecać jakieś zadania, to niech nie rozwala nam przy tym lekcji.
– I nie pozbawia nauczyciela – dodał Mirosław.
2 replies on “Wstyd i dziobanie”
a to dobre
hehehehehe jak z moją kasetoą we śnie ja ją kasuję nagrywając siebie odsłuchuje a tu ćwierkanie ptaków odgłos słowny dziob dziob takiskrzeczący i echowaty głos. Nigdy nas nie zmarzesz heheheheheheheh!