Bardzo uwielbiam morze i bywa, iż śni mi się ono w niezwykle wyidealizowany sposób.
Nad morzem w szczęściu i smutku
Morze szumiało cicho i spokojnie jakby śpiewało komuś kołysankę, a my siedzieliśmy na czystej plaży i byliśmy bardzo szczęśliwi, że znów jesteśmy razem. Siedziałam koło Kingi i wsadzałam ręce głębiej do piasku, by wyciągnąć piękny gładziutki kamyczek i dodać go do kolekcji skarbów przyrody. Po jakimś czasie przyjaciele się rozeszli i przyjechała mama z ciocią Dzidzią, zajęła pokój w hotelu i przyszła do mnie na piękną plażę. Kiedy wszyscy kategorycznie się już rozeszli poinformowałam mamę, że nie zdałam egzaminu, a następnie mama zaproponowała mi, żebyśmy poszły do hotelu.
Kiedy wracałyśmy z plaży pięknie śpiewały ptaki, jakby przyroda chciała mi wynagrodzić smutek związany z oblanym egzaminem. Idąc tak z mamą w stronę hotelu powiedziałam jej, że jestem w połowie szczęśliwa i że szkoda, iż w tej okolicy nie słyszałam jeszcze mew, ale dobrze, że są inne ptaki. Przyroda potrafi wiele zdziałać w szczęściu człowieka.