Oto jeden ze snów pochodzący z folderu sielanki. UWAGA! Może zawierać wulgaryzmy!
Nie tylko płyty
Podczas jednego z pobytów u Alicji przyjaciółka dała mi niemiecką składankę, którą załatwili skądś jej rodzice. Płyty były w dobrym stanie, więc Ala stwierdziła, żebym zabrała je stąd jak najszybciej, bo długo tu one nie wytrzymają. Przywiozłam płytę do szkoły, ale Kaśka rządziła się nimi i to mnie wkurzało bardzo, więc jak tylko jechałam do domu, zabrałam je ze sobą.
Mając święty spokój i dużo czasu wzięłam się za ich słuchanie.
Pierwsza płyta była w stylu niemieckiej składanki Kushelrock, a druga przypominała spokojniejszego bravohitsa.
Była tam też bardzo ładna piosenka, którą nagrałam kiedyś z radia Antenne Beiern.
Ogólnie rzecz biorąc składanka bardzo mi się podobała i dobrze się stało, że wyrwałam ją z zaborczych rąk Kaśki.
Późnym popołudniem skończył się spokój w naszym domu, bo przyjechali jacyś goście, w tym Alicja wraz z ojcem. Na chwilę schowałam płytę, bo nie wiedziałam, czy tata Ady wie, że składanka jest obecnie u mnie. Pan Krystian chwilę rozglądał się po moim pokoju, oglądał płyty, bibeloty, a potem poszedł do salonu do reszty gości.
Przełożyłam płytę na dolną półkę. Alka podeszła do regału i zaczęła oglądać składankę.
– Co to jest? – zapytała przyjaciółka.
– Niemiecka składanka od ciebie – powiedziałam spokojnie.
– Która? – nie mogła sobie przypomnieć Ala.
– Dawałaś mi ją ostatnio, bo była w dobrym stanie.
– Aaa, kojarzę. A co tam jest w pudełku?
– No jak to co. Płyta i okładka, a co byś chciała innego? – droczyłam się z przyjaciółką. Alicja grzebała w obszernym pudełku, a po chwili wręczyła mi zawiniątko. Rozwinęłyśmy je pośpiesznie. W środku były dwa mikrofony pojemnościowe,
jeden mniejszy i leciutki, drugi nieco większy i ciężki.
– I co teraz? – zapytałam z przestrachem. Zajebałam twoim rodzicom dwa mikrofony.
– To nic. Oni mieli kiedyś mikrofon, ale mi go dali. Poza tym nie wiadomo czy one działają.
– W takim razie pokażmy je mojemu tacie, niech sprawdzi.
Schowałam płyty do opustoszałego już pudełka i poszłyśmy z mikrofonami do salonu.
Jeden był E1700, a drugi nie pamiętam. Tata mocował się z mikrofonem, nawet uruchomił miernik sygnału, ale nic to nie dało. Oba mikrofony nie działały. Taty Alicji już nie było, a reszta gości drzemała przed telewizorem. Tata długo nie dawał za wygraną, ale w końcu się ugiął i zapakował mikrofony. Dam je w poniedziałek jakiemuś fachowcowi i albo je naprawi za jakąś uczciwą cenę, albo pójdą do śmieci. Tata nawet się nie zapytał skąd mamy ten sprzęt. Po prostu przyjął do wiadomości, że jest i tyle.
Kiedy tata zakończył sprawę mikrofonów, wzięłyśmy coś do jedzenia i poszłyśmy do mnie słuchać płyty. Na chwilę przyszła też do nas jakaś kobieta z gości, którzy tu przybyli, ale była bardzo miła i przypadła nam do gustu.
Chwilę słuchała z nami i opowiadała, że też ma mnóstwo niemieckich płyt, bo dostawała je od rodziny i znajomych z Niemiec. Już miałam jej zaproponować posłuchanie jakiegoś albumu Seala, ale ktoś kobietę zawołał i opuściła mój pokój.
Przez chwilę byłam na tego kogoś zła, ale przyjaciółka zagaiła mnie rozmową.
– Ze mną też możesz posłuchać Seala – powiedziała, jakby czytając w moich myślach.
– Po co włożyli te mikrofony – zmieniłam temat.
– Może moi rodzice tam je włożyli. Oni miewają dziwne pomysły, albo któryś z poprzednich właścicieli, bo wątpię, żeby taka stara płyta trafiła do rodziców całkiem nowa, ale na pewno nie był to żaden sklep, ani nic takiego.
– Też tak myślę. I ciekawi mnie też, czy z tych mikrofonów da się jeszcze coś wydusić, czy też nie.
– Możliwe, że nie. Wystarczy, że ktoś upuścił pudełko z płytami.
– To szkoda. Dałabym je tobie, bo mnie na razie nie potrzebne – zakończyłam smutno temat i przygłosiłam piosenkę.