Obawa przed zdążeniem czegoś na czas również pojawia się w moich snach.
Nie zdążę!
Był leniwy, lipcowy poranek i zanosiło się na ogromny, letni upał. Ja i Dorotka przebywałyśmy na balkonie na leżakach. Kuzynka pokazywała mi jakąś brzydką bransoletkę i namawiała mnie usilnie, bym ją założyła mówiąc przy tym, że wtedy na pewno się coś wydarzy.
Chcąc, by dziewczynka wreszcie dała mi spokój włożyłam na chwilę brzydką, nieco za dużą bransoletkę i wtedy na dwoże zrobiło się chłodniej i powiał lekki wiatr a słońce schowało się za chmurami.
Wróciłyśmy do pokoju a ja puściłam jakąś smętną muzykę.
Kiedy tak siedziałam na sofie i zastanawiałam się co się teraz stanie zadzwoniła moja komórka.
Dzwoniła Alicja pytając, czy może do mnie wpaść na kilka dni.
Zaraz poszłam do kuchni i zapytałam o to mamę, a ona na to, że to nawet dobrze, że przyjedzie teraz, bo tata ma dziś urodziny i będzie o jednego gościa więcej.
Urodziny? Przecież dziś nie jest 22. lipca – zaczęłam się zastanawiać.
– Może imieniny? – zapytałam mamę.
– Ach tak, imieniny – odpowiedziała mama roztargnionym głosem. Po dziwnej wymianie zdań z mamą szybko zakończyłam rozmowę z Alicją, bo zostało przecież tak mało czasu a ja muszę zrobić playlistę.
Zaledwie włączyłam komputer do domu wrócił tata, więc zapytałam go jaka jest jego ulubiona piosenka, taka, że bez niej impreza niemal nie może się odbyć.
– Sfs – powiedział spokojnie tata i poszedł do łazienki. – Nie znam tego cholera.
Może to jest nowa piosenka Elaizy, bo tata ją lubi.
Weszłam więc w jej folder, ale nie znalazłszy podanego utworu wybrałam najbardziej znane "is it right" i przeszłam do dalszej części playlisty. Dorota włączyła radio.
Było nastawione na program pierwszy. Jakaś pani spokojnym głosem mówiła o letnim bujaku i zapowiadała nową piosenkę jakiegoś mało znanego artysty, która promowała jego nowy album pt. „leniwe bujanie”. Trochę mnie ta audycja rozpraszała, ale już nic się nie odezwałam.
Drugą piosenką na mojej play liście miała być piosenka dla mamy "pójdę boso", potem dla mnie "Right life", następnie dla babci "Rivers of the Babylon".
Kiedy zastanawiałam się co wybrać dla Alicji ona właśnie zawitała w nasze progi i wtedy komputer mi się zawiesił i w ogóle przestałam mieć pomysły na dalszą część playlisty.
– Może ja ci pomogę? – zapytała przyjaciółka.
– To są imieniny twojego taty czy mojego? – odburknęłam niegrzecznie. Po chwili mama zawołała nas na obiad i zarządziła:
– Jedziemy do Strawczynka.
Wrócimy najpóźniej koło ósmej i wtedy zrobimy imprezę.
Teraz, to już na prawdę nie zdążę zrobić tej play listy – pomyślałam jedząc pyszny, świąteczny obiad. W drodze do Strawczynka w naszym samochodzie było bardzo ciasno i bałam się, że nas policja złapie, ale na szczęście tak się nie stało. Przywitawszy się z rodziną w Strawczynie pokazałam Adzie werę – puchatą suczkę cioci i wujai miałam właśnie zapytać, czy mają jeszcze tę szynszylę, co widziałam jakiś czas temu, ale w centrum zainteresowania był teraz ich najnowszy przychówek, czyli 2 małe kotki. Nie dostałam ich na ręce, bo za dużo było chętnych do ich oglądania.
Ważne, żeby Ada zobaczyła, bo ona jest tu głównym gościem – pomyślałam smętnie, ale już nie pytałam o szynszylę, bo trwała ożywiona rozmowa.
Wreszcie wróciliśmy do domu. Po drodze żaliłam się, że nie zdążę zrobić playlisty.
– Zdążysz, zdążysz – tata jeszcze się trochę podszykuje a ja nakryję do stołu – pocieszała mama.
Przecież tata jest już gotowy, bo musiał się przygotować na wyjazd do Strawczynka, ale nie będę się już kłócić. W domu dopadłam do komputera, ale on znowu się zawiesił. W końcu wgrałam na pendrive'a to co było w folderze. Co będzie to będzie. W końcu to nie muzyka jest najważniejsza na imieninach.
2 replies on “Nie muzyka jest najważniejsza”
aaha, dobre jest
Super.