Ten sen dotyczy moich obaw dotyczących znalezienia pracy. Takich historyjek jak ta ustykał się już całkiem pokaźny folder, więc będzie Wam co przedstawiać.
Jawna niesprawiedliwość
Spacerowałam z mamą po podwórku. Już miałyśmy wracać do domu, kiedy przyszła do nas sąsiadka wraz ze swym psem i pytała mamę o pielęgnację jakiejś rośliny. Dawno już nie widziałam pupila pani Agaty, dlatego z przyjemnością zanurzyłam palce w jego gęste futro. Sąsiadka zabrała mamie kilka minut, po czym wróciłyśmy do domu. Włączyłam komputer, przejrzałam pocztę.
Podczas tej rutynowej czynności natrafiłam na jakąś dziwną wiadomość z linkiem w środku. Nie zważając na niebezpieczeństwo otworzyłam link. Pojawiła się jakaś hiszpańsko-języczna strona. Nie wiele myśląc spisałam link i wysłałam go Martynie z dołączoną treścią: „Spróbuj to przetłumaczyć, albo daj tej swoje przyjaciółeczce”. Po jakiejś pół godziny otrzymałam od koleżanki linka z dopiskiem: „raczej się nie ucieszysz.”
Strona tym razem była po polsku i widniało na niej jak byk, że w jakimś konkursie traktującym o dźwięku, Radosław wygrał główną nagrodę i dostanie pracę w jakimś wypasionym studiu (będzie zajmować się reklamami).
Jeśli rzeczywiście któryś z nauczycieli, prawdopodobnie pan Patryk, wysłał jakieś nasze prace z lekcji na konkurs, to przecież wszystkim wiadomo, że Radek jest w klasie najgorszy.
Jakim więc cudem otrzymał główną nagrodę oraz tak wspaniałą, dobrze płatną pracę? Długo rozmawiałam o tym z Martyną, bo musiałam z siebie wyrzucić całą złość. Następnego dnia mieliśmy niespodziewanych gości. Przyjechali rodzice Radosława. Radka z jakiegoś powodu nie zabrali z sobą. Przyjaciółka mamy groziła nam pozwem do sądu i wydzierała się na nas, jak możemy tak traktować jej syna. Mama nie znając całej historii wzięła mnie na stronę. W zaciszu łazienki wyjaśniłam jej wszystko, kończąc zdaniem:
– Przecież wiesz jaki jest Radek. I on niby miałby pracować przy reklamie? Skończyło się na cichym rozejmie, ale przyjaźń naszych mam naturalnie legła w gruzach.
Ferie dobiegły końca. W szkole wszystko toczyło się zwyczajnym trybem. Radosław nie okazywał mi żadnej niechęci, ani niczego w tym guście.
Mnie jednak nie dawał spokoju jego postępek z konkursem i miałam o to do niego żal. Postanowiłam nawet, że jeżeli on również zostanie na najbliższy weekend, tak jak ja, to poważnie z nim o tej sprawie porozmawiam. W piątek czekała nas niemiła niespodzianka, bo zaraz po obiedzie pani Agata, dyżurująca wychowawczyni, wezwała nas do świetlicy i kazała się przenosić do innych pokoi.
– A czy na prawdę jest to konieczne? – zapytałam błagalnie.
– No nie wiem, zaraz zobaczę. – Kobieta włączyła stojący w jej pobliżu komputer i coś tam klikała myszą. W końcu odezwała się w te słowa:
– No, może by się jakoś udało. Dziś wieczorem ma przyjechać pewna pani profesor, wraz ze swymi studentami. Mają oni wykonywać jakieś doświadczenia w naszej pracowni chemicznej. Jeśli zajęcia zostałyby odwołane, to bylibyście bezpieczni.
– No, to może kobiecie coś wypadnie, albo… – podjęłam z ożywieniem.
– Ale ona już raz była chora.
– Ale ja tak rzadko zostaję na weekendy i…
– No, zobaczymy, co z tego wyniknie – ucięła wychowawczyni i przestała się nami interesować.
Właśnie zastanawiałam się, czy nie udałoby się nakłonić miłej pani Agaty, by dała mi pokój wspólny z Martyną, to może weekend nie byłby taki stracony, kiedy do świetlicy wpadł Radek z wielkim hukiem.
Podszedł do ściany, wyrwał z niej jedną, ruszającą się już deskę i zaczął nią walić gdzie popadnie.
Musiało go coś nieźle wkurzyć, skoro tak czynił.
– Chłopie, co ty robisz?! – wychowawczyni oderwała się wreszcie od komputera.
Wtedy mój kolega wymruczał jakiś wulgaryzm i bez przeprosin opuścił pomieszczenie a pani Agata westchnęła cięszko.
Lepiej niech Radosław nie psuje nastroju wychowawczyni, bo chcę coś od niej wyprosić – pomyślałam. Już ja sobie z tym Radkiem porozmawiam, niech go tylko dopadnę. – Pani Agata klikała nadal zawzięcie.
Nagle powiedziała:
– O, chyba mamy jakieś dobre wieści. Zajęcia chemiczki wiszą na włosku, bo tylko dwoje studentów z trzydziestu zadeklarowało się brać udział w weekendowych zajęciach.
– To świetnie! W takim razie idę do siebie. Wybiegłam ze świetlicy i popędziłam jak wiatr na górę.
Weekend uratowany! Hip hip, hurra! Już mam otworzyć drzwi mego pokoju, kiedy słyszę nad sobą niski, kobiecy głos.
– Dzień dobry, gdzie mogę dowiedzieć się o moim zakwaterowaniu? – Na te słowa ręce mi opadły.
Trzeba będzie zgłosić włodarzom przybycie chemiczki.
– Już, zaraz przekażę odpowiednim osobom, że pani czeka na kwaterunek. Zeszłam na dół. Pani Agaty w świetlicy już nie było.
Byłam więc zmuszona zajrzeć do pokoju włodarzy. Na szczęście ją tam zastałam. Nie powiedziałam jej o profesorce dopóki nie oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość od uszu pozostałych wychowawców, bo obawiałam się, że tamci okażą się bardziej radykalni i bezwzględni wobec nas.
– Pani Agato, pani profesor od chemii jest już na terenie internatu i czeka na zakwaterowanie.
– Dobrze. Gdzie ona jest?
– Na górze, przy drzwiach mojej sypialni.
Chemiczka czekała cierpliwie. Pani Agata dała jej pokój naprzeciw mojego, a dwóm studentom gdzieś na piętrze chłopaków.
– Nie mogłam już dłużej zwlekać – tłumaczyła się pani Agacie pani profesor. – Bo ciągle coś. A to moja choroba, albo brak pracowni, a teraz ci studenci.
Może jeśli przeprowadzę te zajęcia, to wreszcie nauczą się oni, że czyjś czas również należy szanować. – Nie słuchałam już dalszej tyrady chemiczki.
Otworzyłam swój pokój i z westchnieniem ulgi opadłam na łóżko.
Ktoś zapukał do drzwi.
Miałam nadzieję, że to Martyna, ale jak się okazało był to Radosław.
– O, dobrze, że cię widzę, bo muszę z tobą poważnie porozmawiać. – Kolega usiadł na mym łóżku i czekał na to, co mam mu do powiedzenia.
Zaczęłam od niewinnego pytania:
– Ty wygrałeś ten konkurs o pracę przy reklamie?
– A tak – odpowiedział z dumą Radek.
– Wygrałeś go? – zapytałam ponownie z nutką irytacji.
– Tak, wygrałem ten konkurs. Za miesiąc zaczynam pracę zdalną a zaraz po egzaminach, ruszam na pełny etat.
– Radek, wiesz dobrze… – nie wiedziałam co powiedzieć, jak dalej pociągnąć, ale miałam też świadomość, że nie mogę tego tak zostawić.
Wiesz jaką ogromną trudność sprawia ci praca na pro toolsie i nie tylko.
– Nie zawsze wygrywają najlepsi – przerwał mi Radosław.
Dostałem tę robotę i nie mam zamiaru z niej zrezygnować. Mam zadzwonić do Carlosa, by ci udowodnić, że tam będzie moje miejsce? – Poczułam się całkiem bezradna.
Chciałam kolegę powstrzymać, ale ten już wyciągał Iphone’a i szukał potrzebnego kontaktu.
– On nie jest baskiem – mruczał Radosław. – On ma porządne studio, porządny sprzęt i porządną załogę w nim.
– Halo? – I zaczął rozmawiać z tym Carlosem. Co ja mam teraz zrobić? Po kilku minutach Radek, wciąż rozmawiając, opuścił moją sypialnię. Nie miałam ochoty ruszać się z tapczana, więc zadzwoniłam do Martyny, by ta do mnie przyszła, ale ona nie odebrała. No, kurwa, nikt mnie w tej szkole nie rozumie. Z korytarza dało się słyszeć trajkotanie chemiczki.
Wybrałam numer do pana Patryka. Miałam bowiem zamiar dowiedzieć się, co też ten nasz mądry nauczyciel wymyślił z tym konkursem.
Chciałam też go zapytać, czy ma aby świadomość jak się ta historia potoczyła dalej.
Sama nie miałam już pomysłów jak przeciwstawiać się tej jawnej niesprawiedliwości.
2 replies on “Jawna niesprawiedliwość”
aaha, spoko
dobre.