Wracałam z kuzynką z zagranicznych wakacji.
Będąc w samolocie zaczęłam odczuwać dziwny niepokój, ale go zignorowałam. Na lotnisku, już w Polsce, odebrała nas jakaś kobieta w średnim wieku i zaprowadziła do jakiegoś przytulnego gabinetu. Tam kazała nam czekać na opiekuna.
Wolno nam było skorzystać z telefonu stacjonarnego, więc zadzwoniłam do mamy, by ją poinformować, że czekamy już na lotnisku. Ona przyjęła ten fakt spokojnie a potem zaczęła się rozwodzić, że ciocia ma pełne ręce roboty, bo przyjechał Igor dając mi tym do zrozumienia, że najlepiej by było, gdyby Dorotka została jeden dzień u nas. Wiedziała, że potrzebuję samotności po podróżach, zwłaszcza zagranicznych, ale najwyraźniej chciała ulżyć cioci. Już miałam zareagować jakoś na jej potok słów, kiedy nagle coś nas rozłączyło. Zadzwoniłam więc ponownie, ale po drugiej stronie usłyszałam obcy głos.
– Halo? Halo? – mówiłam, by jeszcze raz go usłyszeć i upewnić się, że to nie mama, ale ta kobieta wiedziała, że wtedy nie będę chciała kontynuować rozmowy, więc milczała. Po kilku próbach wydobycia z niej głosu to ja się rozłączyłam i zaczęłam się okropnie bać.
Siedziałam w gabinecie jak na szpilkach mając nadzieję, że to był tylko przypadek.
Wreszcie przyjechał po nas tata i przywitał się zimno. Nic mu nie powiedziałam o zajściu z telefonem. Kuzynka także milczała w czasie drogi do domu.
Przez ten paniczny lęk spowodowany dziwną rozmową telefoniczną prawie całkiem zapomniałam, że w ogóle gdzieś byłam. Dorotka na szczęście znalazła się u cioci, ponieważ rodzicom wynikły jakieś ważne sprawy a babci obarczać nie chcieli.
Kiedy oni pojechali to załatwiać, pobieżnie się rozpakowałam i zeszłam do babcinego mieszkania.
Okazało się, że trzymała w nim Lusię co mnie trochę zaskoczyło.
Poprosiłam babcię, by zrobiła mi z nią zdjęcie. Mam na komputerze kilka fotografii z tym psem, ale tata mówił, że niektóre są nieostre, więc nic się nie stanie, jak mój album powiększę.
Dałam babci telefon, ale zdjęcie za nic nie chciało się zrobić i znowu poczułam ów dziwny niepokój.
Wtedy zdecydowałam, że powiem babci o moich obawach.
– Babciu, babciu.
– Co kochanie?
– Babciu, bo…
– Co się stało?
– Bo ja myślę, że ktoś mnie kontroluje i śledzi – wydusiłam wreszcie.
– Oh, co ty mówisz… – babcia nie dokończyła zdania, bo w drzwiach stanęli rodzice.
Zostawiłam więc babcię i poszłam z nimi na górę. W swoim pokoju będąc, włączyłam komputer i weszłam na maila a potem na facebooka, ale komputer mulił mi jakoś dziwnie, zwłaszcza przy tym drugim. Mój niepokój narastał. Nie wiedziałam co robić. Do taty zadzwonił telefon i ojciec go odebrał. – A jeśli rozmowy telefoniczne mojej rodziny też są podsłuchiwane? Od jak dawna jestem śledzona? Czy to za granicą ktoś się mną zainteresował? A jeśli tak to dlaczego? Te wszystkie pytania krążyły mi w głowie jak szalone.
Zeszłam znów do babci pod pretekstem zabawy z Lusią i powiedziałam jej wyraźnie, że ktoś mnie śledzi, a uważam tak, ponieważ moje rozmowy telefoniczne są kontrolowane i w ogóle jest jakoś inaczej. Rodzice jacyś podenerwowani, ciocia niemożliwie zajęta a kuzynka ze mną za granicą mimo, że powinna siedzieć w Kielcach.
Może już przed tym wyjazdem coś niedobrego dziać się zaczęło. – Babcia wzięła głęboki oddech, zapewne, by się w tej osobliwej sprawie wypowiedzieć, ale wtedy właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi i babcia poczłapała w ich kierunku. Nie czekałam na jej powrót, tylko udałam się znów na górę przy okazji zdając sobie sprawę, że u babci nie ma już psa. A może to wcale nie była Lusia? Będąc już na schodach usłyszałam dzwonek własnej komórki, której za pierwszym pobytem u babci zapomniałam z sobą zabrać.
Wróciłam się po nią szybko, ale nie odebrałam, gdyż bałam się, że znów usłyszę głos tej kobiety, albo jakiegoś innego wrogiego mi człowieka.
Gnałam szybko na górę, ponieważ nie chciałam spotkać tego człowieka, którego wpuści babcia. W pokoju chciałam znów wejść na fb, ale były jakieś problemy z serwerem. A może to tylko ja je miałam?
Pod kontrolą
Wracałam z kuzynką z zagranicznych wakacji.
Będąc w samolocie zaczęłam odczuwać dziwny niepokój, ale go zignorowałam. Na lotnisku, już w Polsce, odebrała nas jakaś kobieta w średnim wieku i zaprowadziła do jakiegoś przytulnego gabinetu. Tam kazała nam czekać na opiekuna.
Wolno nam było skorzystać z telefonu stacjonarnego, więc zadzwoniłam do mamy, by ją poinformować, że czekamy już na lotnisku. Ona przyjęła ten fakt spokojnie a potem zaczęła się rozwodzić, że ciocia ma pełne ręce roboty, bo przyjechał Igor dając mi tym do zrozumienia, że najlepiej by było, gdyby Dorotka została jeden dzień u nas. Wiedziała, że potrzebuję samotności po podróżach, zwłaszcza zagranicznych, ale najwyraźniej chciała ulżyć cioci. Już miałam zareagować jakoś na jej potok słów, kiedy nagle coś nas rozłączyło. Zadzwoniłam więc ponownie, ale po drugiej stronie usłyszałam obcy głos.
– Halo? Halo? – mówiłam, by jeszcze raz go usłyszeć i upewnić się, że to nie mama, ale ta kobieta wiedziała, że wtedy nie będę chciała kontynuować rozmowy, więc milczała. Po kilku próbach wydobycia z niej głosu to ja się rozłączyłam i zaczęłam się okropnie bać.
Siedziałam w gabinecie jak na szpilkach mając nadzieję, że to był tylko przypadek.
One reply on “Pod kontrolą”
OOOkurcze