Categories
Zwierzaki moje i nie tylko

Historia Blanki (z dedykacją dla Mimi)

Nie jest to sen, ale historia pewnej perskiej kotki Blanki, oparta na faktach, gdyż dotyczy ona pupilki jednej z właścicielek persów na grupie im poświęconej.
Życzę miłej lektury!

Blanka – mała perska księżniczka

Ciemno, brudno, zimno i ciasno.
Odkąd pamiętam zawsze tak było.
Nasza opiekunka przychodziła 3 razy dziennie i dawała jeść, z tym że 3 razy dziennie dostawały tylko ciężarne samice i matki z kociętami, a samce tylko 2 razy. Moja matka miała wybitnie piękne futerko. To była jedyna samiczka, o którą dbano w tej hodowli, bo miała rodowód i pochodziła aż z Hiszpanii.
Podobno bardzo długo zastanawiano się jakiego męża jej wybrać.
Cała hodowla postawiona była na nogi, żeby znaleźć odpowiedniego kawalera. I wreszcie zjawił się Noel.
Wiecie, on naprawdę się zjawił, po prostu przyszedł pod drzwi hodowli kiedy moja mama miała cieczkę. Z początku hodowcy bali się go dopuszczać do mojej matki, bo nie znali jego pochodzenia, ale nie było czasu, aby je sprawdzać, bo matka była już w zaawansowanym stadium cieczki, więc podjęto ryzyko. Matka oszalała na punkcie Noela, on niekoniecznie, no ale popęd zwyciężył i czarny pers zrobił mnie i moich dwóch braci. Z początku miano mnie zostawić w hodowli dla przedłużania szlachetnej linii, ale tak dużo było klientów, że hodowcy się ugięli i sprzedali wszystkie kocięta z naszego miotu.
Mnie kupiła jakaś rodzina z dwójką rozwrzeszczanych dzieci. Z początku wszyscy się mną interesowali, nawet za bardzo, ale potem dawali mi już tylko jeść i to też nieregularnie, nie mówiąc już o pielęgnacji mojego delikatnego, białego jak śnieg futerka. Wkrótce też okazało się, że dzieciaki mają na mnie alergię, bo kichają i kaszlą, a nawet łzawią im oczka tak jak czasem mnie, gdy się ich nie przemyje, więc postanowiono się mnie pozbyć. Matka dzieciaków wystawiła ogłoszenie na OLX’ie i czekano na chętnego. Na szczęście chętny znalazł się szybko, bo inaczej to nie wiem, co by się ze mną stało.
Była to młoda, dość wysoka, trochę szalona kobieta o długich włosach. Miała niezwykle ciepły, przyjemny głosik i w ogóle była miła. Nie od razu jej zaufała, bo obawiałam się, że ona ma w zanadrzu dwójkę krzykliwych dzieci z alergią, które najpierw mnie pomęczą, a potem zaczną kichać i charkać a ja wyląduję gdzieś na śmietniku. Jak się jednak okazało Wioletta miała tylko drugiego kota i całe pokłady miłości dla nas, więc stała się nieodwołalnie moją Wioletą na dobre i na złe. Ona pomogła mi pozbyć się kołtunów, łupieżu, brudu w oczkach i innych tego typu przypadłości.
Dużo też do mnie mówiła, głaskała aksamitne futerko i dobrze dawała jeść. Lucek nie od razu mnie zaakceptował, choć był persem z krwi i kości, ale jakoś mu to wybaczyłam, bo był już sędziwego wieku i wybrzydzał we wszystkim. Nie chciał być czesany, nie odpowiadała mu sucha karma w misce oraz całe mnóstwo różnych rzeczy, na które ja absolutnie nie narzekałam. No, może tylko troszeczkę.
Najbardziej lubię, kiedy moja Wioletta wraca z pracy.
Zawsze wtedy do niej podchodzę z głośnym miauczeniem i mruczeniem i przez większość dnia nie daję jej spokoju, bo ją przecież kocham nad życie. Lucek jest bardzo powściągliwy w uczuciach, ale w końcu się do niego przyzwyczaiłam a i on mnie też toleruję. Najważniejsze, że nie muszę się z nim kłócić o Wiolettę, bo miskę czy nawet posłanie to mogę mu odstąpić, ale Wioletty ani rusz. Nie macie nawet pojęcia jak mi jest teraz dobrze.
Moje perskie życie zmieniło się o 180 stopni, a ostatnio to nawet dowiedziałam się, że Wioletta jakimś cudem odkryła skąd pochodzę i zaskarżyła hodowlę, w której mieszkałam i zostanie ona zlikwidowana.
Ciekawe tylko co się stanie z moją mamusią.
Próbowałam o to zapytać Wioletty, ale ona mnie nie rozumie, no, ale mam nadzieję, że wie co robi. A tak swoją drogą bardzo bym chciała kiedyś jeszcze zobaczyć matkę. Padilla była bardzo piękną kotką, choć wszyscy mówili, że to po Noelu odziedziczyłam aksamitne futerko. No nie wiem, ja tam uważam, że to była zasługa obojga rodziców.
Wcale nie chciałabym mieć dzieci z Lucjanem, bo on jest jakiś taki no nie wiem, szorstki.
Niby futerko mu się ładnie na ciele układa, ale jest jakieś takie sztywne, nie ma w sobie tej aksamitnej konsystencji.
Kiedyś Wioletta zdradziła mi, że on jest taki, bo nie ma czystych genów persa, tylko jakiejś innej rasy, dachowej, czy jakiejś, nie pamiętam już dokładnie. No ale jaki by nie był Wioletta też go kocha, więc muszę go uszanować. Podobno on też był zabrany ze złych warunków, więc mu się należy trochę perskiego szczęścia.

Categories
Sny

Seks z cudzoziemcem

Przebywałam z tatą w jakimś małym pomieszczeniu i nagle pojawił się wśród nas młody mężczyzna, który miał dziwny obcy akcent i znał wiele języków.
Kiedy już skapnął się, że my mówimy po polsku wyjawił nam jakie plany ma wobec nas a zwłaszcza wobec mnie.
Warto jeszcze dodać, że dziwnemu mężczyźnie towarzyszył zły ochroniarz, który kiedyś pracował u Lady Gagi, ale zszedł na złą drogę i uciekł od niej, zaczął pracować u obcokrajowca.
Gostek powiedział nam, że ma zamiar z nami uprawiać seks a zwłaszcza ze mną, a ja mu na to:
– Przecież ja nie jestem pełnoletnia!
– Nie takie dziewczyny już przeleciałem, najmłodsza miała 10 lat.
Bardzo bałam się tego mężczyzny i dziwiłam się czemu tata mnie przed nim nie broni. Już się miał za mnie zabrać kiedy do pomieszczenia weszła Lady Gaga, a zbuntowany ochroniarz od razu ją pochwycił i zamknął za nią drzwi.
Bardzo mnie to zirytowało.
Obcokrajowca bardzo ucieszyła obecność Gagi. W końcu jedna kobieta więcej do przelecenia.
Żeby ułatwić sobie zadanie mężczyzna postanowił mnie uśpić. W tym celu rozłożył swoje podręczne laboratorium i przystąpił do haniebnego dzieła.
Czułam się okropnie, kiedy stopniowo traciłam świadomość i słyszałam jeszcze pojedyncze dźwięki rozmów.
Kiedy się obudziłam nie wiedziałam czy ten gostek przeleciał mnie już czy nie, ale na razie wolałam o tym nie myśleć.
Kiedy zastanawiałam się co robić dalej do pomieszczenia najpierw wszedł Alex03, żeby nas uwolnić.
Po niedługim czasie wbiegła za nim Fawita, przerażona, że Alex tu jest. Dziewczyna krzyknęła po czym odezwała się w te słowa:
– Co ty tu robisz przyjacielu! Po co się narażasz, i tak ich nie uratujesz! Uciekaj puki możesz!
Ona myśli tylko o sobie – pomyślałam zgryźliwie. W chwilę później do pomieszczenia wpadł chłopak Lady Gagi z nożem w ręku. Zaproponował mi, bym odcięła temu zbirowi penis.
Bardzo chętnie się zgodziłam, bo chciałam, żeby miał za swoje i nigdy więcej już tego nie robił.
Złapałam nuż, który rzucił mi nowojorczyk, ale nie udało mi się zrealizować zadania, ponieważ ten bandyta znowu mnie uśpił. Kiedy się obudziłam przebywałam już w innym nieco większym pomieszczeniu. Towarzyszył mi tylko tata. Lady Gaga oraz reszta ludzi wraz z tym bandytą gdzieś przepadli. Teraz będąc już bezpieczna zaczęłam się zastanawiać, czy nie zaraził mnie jakimś EIDS i czy w ogule udało mu się mnie przelecieć, może jednak tata obronił mnie przed ostatecznością? Poza tym ciekawe co z Gagą, bo jak on ją zaraził jakimś cholerstwem, to będzie przez to krótko żyć i jej twórczość będzie znacznie uboższa, niż gdyby żyła dłużej. Poza tym ciekawe jak będą wyglądały jej piosenki po tym zdarzeniu? Mam nadzieję, że ten obcokrajowiec i ten okropny, zdradliwy ochroniarz zostaną wkrótce złapani i odbędą swoją zaaasłużoną karę.

Objaśnienia:

Alex03 oraz Favita, to fani Lady Gagi z portalu internetowego tekstowo.pl, na którym wtedy się udzielałam.

Categories
Sny

Przygody z Alą i bez Ali

Była środa, godzina siedemnasta. Udałam się więc starym zwyczajem do pani psycholog, ale zastałam tam Stasia. Chłopak zgodził się, bym była na jego zajęciach zwłaszcza, że nie miał tego dnia się zwierzać, bo pani przygotowała dla niego odprężającą ścieżkę zdrowia i mogłam również wziąć w niej udział. Najpierw puściła jakąś przepiękną muzykę i zaczęła opowiadać o pewnej alejce ogrodowej na której najpierw był gęsty żywopłot z tuj, potem gęsty liściasty zagajnik i tak w kółko. Nagle poczułam świeże powietrze i żwirek pod stopami.
Byłam w ogrodzie o którym opowiadała pani psycholog i szłam z Alicją na przedzie a za mną Staś i pani Monika.
Wkrótce jednak zostawiłyśmy ich w tyle i szłyśmy tak aż do Częstochowy, gdzie z otwartymi rękami przyjęła nas ciocia Ewa.
Spędziłyśmy u niej kilka dni a naszym ulubionym zajęciem był spacer po tej alei od której zaczęła się cała nasza przygoda.
Któregoś dnia wysforowałam się sama przez aleję a Ala została w tyle. Zauważył to wujek Grzesiek i powiedział, żebym już nigdy więcej tak nie robiła, bo wrócę z hukiem do domu. Po paru dniach słodkich spacerów znalazłyśmy się znów w szkole. Ja u pani psycholog, ale nie było już tam Stasia, a Ala tam skąd ją wtedy zabrało czyli z internatowego pokoju znad zadania z matmy.
Wróciłam do pokoju z płytą Annie Lenox mimo, że nie zabierałam jej przecież tam ze sobą. Na moim łóżku siedziało dużo osób: Radosław, Emilia i Sebastian.
Przeprosiłam ich grzecznie i został tylko Radek. Emilka poszła na swoje łóżko, a Sebastian całkiem wyszedł z pokoju.
Usiadłam na chwilę, by poukładać sobie w głowie to, co się ostatnio działo a Radosław oglądał płytę. W domu zadzwoniłam do Kasi i opowiedziałam jej całą moją przygodę, a ona mówiła, że u niej wszystko dobrze, ale nic szczególnego się nie dzieje.

Niepożądany mecz

Siedziałam z Alicją w jej pokoju i słuchałyśmy płyty "Close" na winylu a nasi ojcowie oglądali na dole mecz.
Byłyśmy bardzo szczęśliwe, że jesteśmy razem i słuchamy dobrej muzyki.
Później przełożyłam płytę na drugą stronę i zaczęłam się zastanawiać, czy by nie obejrzeć kawałka meczu.
Byłam wtedy w posiadaniu pewnej książki, która nazywała się cisza i miała taką właściwość, że jeśli otworzyło się jej plik, to odtwarzała wydarzenie sportowe, które było najbardziej na topie, a jeśli chciało się oglądać jakieś inne, mniej znaczące trzeba było odtworzyć jakiś inny plik. Nie pokazywałam jeszcze tej zabawki Radosławowi, ale na pewno by mu się spodobała.
Kiedy skończyła się druga strona płyty i wyjęłam ją z gramofonu oznajmiłam Alicji, że teraz mam zamiar pooglądać chwilę ten mecz.
– Ale może na słuchawkach co? – zapytała błagalnie przyjaciółka.
– Ale to będzie tylko chwilka – droczyłam się z nią.
– No dobra. Niech ci będzie – zgodziła się przyjaciółka skwapliwie a ja weszłam do folderu książki cisza, by odtworzyć pierwszy plik.
(…)

Categories
Sny

Wakacje za granicą

Byłam już prawie spakowana na obóz kiedy tata wziął mnie na stronę i powiedział:
– Co będziesz jechać w to samo miejsce z tymi samymi ludźmi! Załatwiłem ci wyjazd do innej nadmorskiej miejscowości z zupełnie inną młodzieżą! Co ty na to? Mama się o tym nie dowie. Już ja o to zadbam.
Zgodziłam się. W końcu najważniejszym wakacyjnym czynnikiem jest przygoda, a teraz nadarzała się właśnie okazja na taką przygodę. Pojechałam więc za przygodą, ale jak się okazało nie do polskiej nadmorskiej miejscowości lecz do Niemiec. Na początku było całkiem spoko. Mieszkałam w pokoju z dwiema dziewczynami, które bardzo się ze sobą przyjaźniły i miały podobne do siebie głosy. Dziewczęta miały jednak dwie zasadnicze wady: miały w sobie jakieś moce, które powodowały iskry jeśli się którejś z nich dotknęło jak były złe;
Drugą wadą było to że bardzo lubiły rządzić i planować mi cały mój dzień, a także lubiły dysponować moimi rzeczami wmawiając mi, że się na to zgadzam. Opiekunka prawie w ogóle się nami nie zajmowała. Mówię prawie, bo przydzieliła nam pokoje i powiedziała o której godzinie są posiłki oraz o której godzinie mamy znajdować się w ośrodku, dlatego uważałam, że nie warto informować tę kobietę o mankamentach moich współlokatorek zwłaszcza, iż zauważyłam, że mają tu znajomości i wszystko im wolno. Nie miałam więc wyboru, musiałam je jakoś znosić.
Później jednak tak bardzo zaczęły mnie dręczyć i okazywać mi swą wyższość, że postanowiłam uciec do Krakowa, bo akurat kończył się obóz na którym powinnam być. Moi przyjaciele wracając z nad morza napewno zabiorą mnie pod swoje skrzydła jeśli ich o to poproszę. Mój plan udał się częściowo. Udało mi się uciec, ale przy okazji wpadłam do Wisły.
Poza tym moje współlokatorki udały się w pościg za mną uznając to za kolejny obozowy wybryk, który oczywiście ujdzie im na sucho.
Grupy obozowej z nad morza nie spotkałam, ale był tam Radosław. Nie zdążyłam go zapytać, dlaczego nie przebywa na obozie z resztą grupy, bo przyłączyły się do nas dwie moje nowe znajome wraz z jakimiś dwoma innymi chłopcami i zaprosiły nas na pizzę. Nie bardzo mi się ten pomysł spodobał, by się do nich przyłączyć, ale będąc w Krakowie w towarzystwie znanego mi kolegi poczułam się trochę bezpieczniej i zgodziłam się niechętnie na ich propozycję zastanawiając się kiedy to się wreszcie skończy, bo dziewczyny coś wspominały, że ich obóz trwa do końca sierpnia, a nawet dłużej, jeśli pogoda na to pozwoli, a one będą się dobrze bawić.
Bardzo mnie to zirytowało, bo miałam już plany na czas jaki spędzę po obozie nad morzem.
Muszę chyba zadzwonić do taty, żeby po mnie przyjechał. W końcu to on mnie w to wszystko wpakował, a jeśli on nie odbierze to zadzwonię do mamy i przyznam jej się do tego co zrobiłam i gdzie przebywałam przez ostatnie 2 tygodnie. Mama napewno nie zostawi mnie na lodzie, przynajmniej do tej pory nigdy się tak jeszcze nie stało. Pozostawało mieć nadzieję, że i tym razem też tak będzie.

Categories
Sny

Winyle i nie tylko

Znów byłam u Alicji i tym razem miała jeszcze więcej płyt niż ostatnio. Zapytałam jej o winyle leżące w pewnym pudełku i dowiedziałam się, że to płyty po pewnej bardzo chorowitej dziewczynce.
Poprosiłam ją, by jakąś puściła.
Była to płyta z bardzo ładnymi piosenkami, które śpiewały różne piosenkarki gdy były jeszcze nastolatkami. Na drugiej płycie były utwory zespołu w klimacie Abby. Po wysłuchaniu tych dwóch płyt Alicja powiedziała, że zabrania mi ruszać płyt chorowitej Jane.
Bardzo mnie ciekawiło co jest na innych krążkach, ale nie chciałam się sprzeciwiać przyjaciółce. Jej tata, który przysłuchiwał się całej rozmowie opowiedział mi o tej dziewczynce.
Miała niecałe 5 lat. W ogóle nie wychodziła z pokoju, bo nawet posiłki jej przynoszono.
Zawsze musiała mieć dobrze wywietrzony pokój. Jej jedyną pociechą było całe mnóstwo winylowych płyt, które jej znoszono. Czasami, w chwilach chandry, a ostatnio miewała ich sporo dziewczynka otaczała się tymi płytami i rzucała nimi przez pokój. Bardzo żal mi się zrobiło małej Jane, ale mimo to chciałam obejrzeć jej płyty skoro i tak są już u Ali.
Ciekawe jak one w ogóle tutaj trafiły? Mam złe przeczucia, że ta dziewczynka po prostu umarła i ktoś wyprzedał rzeczy z jej pokoju.
Następnego dnia nadarzyła się okazja, by złamać zakaz przyjaciółki i obejrzeć którąś z płyt dziewczynki, bo Alicja poszła na dwie godziny do Maćka na Ogrodową.
Pierwsze dwie płyty były zwykłe, rockowe, ale nie za mocne – takie jak lubię, a na następnej płycie były same eurodensowe utwory.
Chciałam o tym powiedzieć Adzie, ale na pewno, by się na mnie wkurzyła, że ruszałam winyle wbrew jej zakazowi, więc postanowiłam, że powiem jej o tej płycie, gdy będzie blisko pory mego odjazdu.
Jednak, gdy Alicja wróciła od Maćka jej tata, który niewiadomo skąd wiedział o moich poczynaniach powiedział Ali, że słuchałam zakazanych płyt i wtedy ona się na mnie wkurzyła i poleciła swemu tacie, by ten odwiózł mnie do domu, a że nie była jeszcze późna godzina, więc miałam stąd wyjechać już dziś.
Zastanawiałam się, czy teraz powiedzieć Alce o tych eurodensach, czy niech sobie sama ich szuka.
(…)

Nieproszeni goście
Tym razem to Ada u mnie była i miałyśmy całe piętro dla siebie, bo rodzice gdzieś wyjechali a babcia robiła nam posiłki.
Było już późnie popołudnie a my chciałyśmy posłuchać sobie muzyki tylko nie zdecydowałyśmy jeszcze na czym. Gdy tak siedziałyśmy sobie spokojnie na sofie myśląc co tu dalej począć przyszli do nas: Kasia, Ewelina, Milena, Kate i Hubert.
Chcieli koniecznie zagrać w jakąś grę planszową przygotowaną przez Kate a gra ta była dość nieprzyjemna, bo trzeba było się odpowiednio do niej ułożyć pod odpowiednim kątem i tego dopilnowywał Hubert, który lubił matematykę i był w tych sprawach bardzo dokładny.
Jeszcze zanim zaczęliśmy grać już mi ta gra nie leżała. Gdy wreszcie Hubert nas ustawił Ewelina wpadła na pomysł, by zrobić herbaty i wtedy na prawdę się na nich wściekłam. Nie dość, że wparowują do nas bez zaproszenia i panoszą się w moim domu, to jeszcze zmieniają plany co 5 minut i w ogóle… nie są tu dzisiaj potrzebni.
Wkurzona wybiegłam z na korytarz i coś tam krzyknęłam pod adresem ich pomysłu na herbatkę, a wtedy Kasia swym pokrzywowym głosem:
– Znowu ci coś nie pasuje! Co ty w ogóle chcesz!
– Nic. – burknęłam i wyszłam z piętra wołając jeszcze do Ady:
– Ja stąd idę. Chcesz iść ze mną? – Ada nic nie odpowiedziała, więc wyszłam trzaskając drzwiami.
Zastanawiałam się gdzie by tu teraz pujść: na dwór, ale co ja tam będę robić, z powrotem do dziewczyn – nie tego nie mogę uczynić. W końcu zdecydowałam, że pójdę do babci.
Wpadłam do niej jak po ogień i zaczęłam się jej żalić, że mam nieproszonych gości, którzy w dodatku rządzą się sami ustalają co my mamy robić, a nam się to nie podoba, bo my mamy tylko jedne wakacje i nie mamy czasu użerać się z jakimiś tam nieproszonymi, niezapowiedzianymi gośćmi. Babcia wysłuchała mnie z uwagą i zapytała, czy nie ma jakiegoś rozwiązania z tej nieprzyjemnej sytuacji, ale ja byłam tak roztrzęsiona, że nie miałam na razie pomysłu.
– W takim razie zaproś ich do mnie – powiedziała spokojnie babcia.
– Mnie tu samej smutno i chętnie zrobię im herbaty.
– eżeli sami sobie już nie zrobili.
– Albo przyjdźcie wy tutaj.
– Ale…
– To tylko jeden dzień.
Następnym razem będę ostrożniejsza wpuszczając gości do domu.

EltenLink