Dostałam od kogoś świnkę morską i bardzo mi się spodobała.
Była spokojna, przyjazna i miała miękką jedwabistą sierść.
Chciałam ją kiedyś zapoznać ze świnką Dorotki, ale jak na razie nie nadarzała się po temu okazja. Po dłuższej przerwie od nauki musiałam pojechać do szkoły i zostawić świnkę w domu. W szkole powitało mnie wielkie zamieszanie, ponieważ wymyślono nową dyscyplinę sportu – rzut balonem i teraz zbierano chętnych na pierwsze zawody.
Naturalnie się zgłosiłam, bo bardzo lubię rzucać wszelkiego rodzaju piłkami.
Przedwieczorem spotkaliśmy się w ogrodzie i każdy z uczestników dostał po dwa balony. Radosław skarżył się, że z jego balonem jest coś nie tak, ale nikt na to nie zważał.
Jeden balon dostałam z nadrukiem, a drugi bez. Ten z nadrukiem zostawiłam sobie na drugi rzut.
Zdobyłam drugie miejsce w rzucie balonem, a pierwsze ten mężczyzna, który przyjechał do nas specjalnie, by ową dziwną dyscyplinę sportu wypromować.
Trochę byłam zła, że sam brał udział w konkursie, bo przecież to oczywiste, że jak sam taki rodzaj sportu wymyślił to i się w tym wyspecjalizował.
Jednak mimo wszystko podchodziłam do tej zabawy z dystansem.
Zaraz po zawodach udałam się do pokoju.
Potem przyszła do mnie pani Maria, by mi pogratulować i powiedziała, że kilka najlepszych osób jest proszona na jutrzejszy trening przed zawodami światowymi.
Miałam mieszane uczucia co do tej wiadomości. Bo niby jestem dobra w tym rzucaniu i mogłabym coś ugrać, ale to też wymaga czasu i poświęcenia, a ja nie chcę się zajmować sportem w życiu tak na poważnie tylko dla hobby.
Następnego dnia po obiedzie rozejrzałam się za dresem, by go ubrać na trening. Gdy już włożyłam spodnie i przyszedł czas na górę od stroju, ktoś zapukał do drzwi.
Zrezygnowałam z rozbierania się niezadowolona, że mi ktoś przeszkadza, ale mruknęłam: Proszę. – Do pokoju wszedł mężczyzna, który wygrał wczorajsze zawody i miał teraz być naszym trenerem.
Przez chwilę rozmawiał ze mną zwyczajnie.
Pytał o zainteresowania, kondycję fizyczną i takie tam różne.
Potem zagadał do Wiki, która siedziała przy swoim komputerze.
Następnie rozejrzał się po pokoju, jakby w obawie, czy coś lub ktoś na niego nie czyha i powiedział:
– No, Karola. Czas już na nas.
– Muszę się jeszcze przebrać. Proszę na chwilę wyjść, a ja zaraz będę gotowa.
– To nie jest potrzebne. Nawet lepiej, gdy ujrzę twoje ciało w pełnej krasie – powiedział mężczyzna i przysunął się do mnie bliżej. Nie zaczęłam ściągać bluzki, tylko czekałam, aż trener zmieni zdanie i opuści nasz pokój. Ale on najwyraźniej nie miał na to najmniejszej ochoty i jeszcze na domiar złego zaczął mnie dotykać.
Wtedy nie wiadomo dlaczego, może dla rozładowania nieprzyjemnej atmosfery odchyliłam się lekko i włączyłam radio.
Właśnie leciała piosenka Seala "Crazy". Mężczyzna usłyszawszy muzykę nagle się odsunął a zaraz potem wyszedł. Na treningu wszystko było normalnie, jakby w naszym pokoju nic nie zaszło. W parę dni później w naszej szkole zjawił się również pan Marcin, więc poprosiłam go o pożyczenie pierwszego albumu Seala, by mieć ją na wszelki wypadek, gdyby trener znów wpadł na pomysł molestowania mnie. Nie powiedziałam nikomu o niefortunnej przygodzie z trenerem. Z czasem przestałam się tym przejmować zwłaszcza, że na treningach szło mi coraz lepiej.
Któregoś dnia gdy znów odpoczywałam po obiedzie czekając na trening usłyszałam na korytarzu podenerwowany głos trenera:
– Jakby oni tylko chcieli, to roznieśliby ten Microsoft w proch i w pył!
– Nie byłabym tego taka pewna – odezwała się Monika wchodząc do swego pokoju.
Teraz wiedziałam co się stanie. Usłyszałam jego kroki i sparaliżował mnie strach.
Zaraz potem trener wszedł bez pukania do pokoju. Gdy koło mnie usiadł i brał się do swoich niecnych planów przypomniałam sobie o płycie i chciałam ją włączyć, ale nie była włożona do radia, bo nie spodziewałam się dziś wizyty trenera, a ręce trzęsły mi się jak w gorączce.
Teraz jednak mężczyzna był przygotowany na mój manewr.
Wyrwał mi płytę z ręki i rzucił na sąsiednie łóżko.
Chciałam prosić Wiktorię, by ją włączyła, ale ona jakby w ogóle nie słyszała co się wokół niej dzieje.
Dłuższą chwilę szamotałam się z trenerem i kiedy już straciłam nadzieje pewna, że gostek mnie zgwałci ktoś wszedł do pokoju z balonem w ręce.
Zaraz potem usłyszałam głos pana Marcina:
– Czy mam pęknąć ten balon?
Trener nagle rozluźnił uścisk i powiedział:
– Nie. Od tego balonu wszystko się zaczęło i dzięki niemu i tej dziewczynie zostanę sławny.
– Nie zostaniesz – powiedział pan Marcin i pęknął balon.
– Co wy robicie. Nie mogę skupić się na robocie! – oburzała się Wika.
– Usuwamy z mojego życia niepożądanych ludzi – odpowiedziałam. Mężczyzna jakby osłabły, ale wściekły bardzo wstał z łóżka zostawiając mnie w spokoju i udał się w stronę tapczanu z płytą.
– Co ty kurwa zrobiłeś! – wymamrotał przez zęby i jeszcze bardziej zbliżył się do tapczanu. Na szczęście pan Marcin był szybszy i zabrał płytę. Mężczyźnie natomiast wręczył nowy, nienapompowany balon oraz szczątki starego.
– Masz jeszcze jedną szansę, ale jeśli znowu będziesz broić to wiesz jak się to skończy?
– Na przyszły raz będę ostrożniejszy – powiedział trener śmiejąc się szyderczo.
– Nie byłbym tego taki pewny – powiedział pan Marcin i mężczyźni opuścili pokój.
Idąc do łazienki, by przemyć twarz i skorzystać z toalety natknęłam się na jeszcze jeden, nienapompowany balon.
Nadmuchałam go. Był z nadrukiem. To chyba ten sam, którym rzuciłam na moich pierwszych zawodach. Ten, dzięki któremu byłam najlepsza.
Categories
Pęknie balon, będzie spokój
Dostałam od kogoś świnkę morską i bardzo mi się spodobała.
Była spokojna, przyjazna i miała miękką jedwabistą sierść.
Chciałam ją kiedyś zapoznać ze świnką Dorotki, ale jak na razie nie nadarzała się po temu okazja. Po dłuższej przerwie od nauki musiałam pojechać do szkoły i zostawić świnkę w domu. W szkole powitało mnie wielkie zamieszanie, ponieważ wymyślono nową dyscyplinę sportu – rzut balonem i teraz zbierano chętnych na pierwsze zawody.
Naturalnie się zgłosiłam, bo bardzo lubię rzucać wszelkiego rodzaju piłkami.
Przedwieczorem spotkaliśmy się w ogrodzie i każdy z uczestników dostał po dwa balony. Radosław skarżył się, że z jego balonem jest coś nie tak, ale nikt na to nie zważał.
3 replies on “Pęknie balon, będzie spokój”
Tytuł absurdalny, a treść… wiem, że nie powinnam, ale dla mnie to akurat było zabawne.
No w sumie, jak się tego nie śni. Nie umiem tego czytać z perspektywy osoby z boku.
Sama dyscyplina napewno jest zabawna, nie powiem.