4.3 Dozgonna przyjaźń kota Fikusa z Mateuszem oraz marny koniec pinczerki Malagi
Mateusz nie mógł spać po nocach w oczekiwaniu na Fikusa, a kiedy wreszcie nadszedł ów dzień rozbolał go brzuch i nie mógł nigdzie dłużej zagrzać miejsca.
Wreszcie przyjechała starsza kobieta, ubrana w elegancki płaszcz i buty na obcasie. W transporterze trzymała ogromnego, puchatego kocura. Mateusz wpuścił ją do środka, a wysprzątane było na błysk.
Szybko podpisano umowę adopcyjną i dama bez mrugnięcia okiem opuściła dom mężczyzny zostawiając w nim swego pupila – 3-letniego kocura mieszańca (nie dachowca). Mateusz pokazał mu gdzie ma posłanie, kuwetę i miskę z jedzeniem. Włączył mu nawet muzykę i zapatrzył się na zwierzaka.
Zrobił mu też mnóstwo zdjęć i opublikował na facebooku.
Trochę nawet zapomniał o pinczerce, ale zemsta musiała być. No bo jak to, u mnie nie chciałaś mieszkać? U mnie, Mateusza? Najlepszego faceta w mieście?
Jeszcze tego samego dnia facet udał się pod blok Laury, ale w jej mieszkaniu się nie świeciło, więc kręcił się po okolicy.
Wreszcie, pod jakimś spożywczakiem dostrzegł znajomy sarni kształt. Pobiegł więc szybko w tamtą stronę i zauważył przywiązaną do słupka Malagę. Bez wahania, ni skrupułów żadnych złapał za smycz i zabrał ze sobą psa. Laura tego dnia gorzej się poczuła i podejrzewała zbliżające się przeziębienie, więc wybrała się na ostatnie zakupy z Malagą.
Kiedy wyszła ze sklepu z pełnymi siatkami suczki już nie było. Kobieta przeraziła się bardzo tym stanem rzeczy, gdyż wiedziała, że suczka z własnej woli by sobie nie poszła. Załamana Hiszpanka wróciła do domu i rozgłosiła po całym internecie o zaginięciu pinczerki. Godziny mijały, ale znikąd żadnych wieści.
Tymczasem zadowolony jak nigdy dotąd Mateusz powrócił ze swym łupem i przedstawił Fikusowi swą marnotrawną córkę, jednak kot nawet na nią nie spojrzał. Jego spasione cielsko wylegiwało się na posłaniu, gdzie kiedyś sypiała pinczerka, więc Malaga musiała zadowolić się podniszczonym dywanem na podłodze. Kiedy w najbliższy weekend przybyli goście do Mateusza dokuczali suce i schlebiali kotu i powtarzało się to każdego tygodnia. W pewien ponury czwartek lutego pinczerka rozchorowała się ze stresu i niedożywienia, gdyż Fikus wyjadał wszystko, co tylko się dało.
Nikt nie przejął się niedomaganiem małej suczki. Psina chorowała przez kilka dni i nawet goście Mateusza przestali zwracać na nią uwagę.
Tymczasem Laura wyczerpawszy wszystkie środki w poszukiwaniu ukochanej suczki postanowiła złapać się ostatniej deski ratunku i iść do Mateusza. Ten zaprosił ją na jedną ze swych imprez, bo chciał szpanować już nie tylko zwierzętami, ale i kobietka mile widziana, zwłaszcza o tak ponętnej urodzie jak Laura. Kobieta wystroiła się w swą najlepszą suknię i najpiękniejsze pantofelki i przybyła punktualnie o godzinie ósmej do mieszkania Mateusza. Ten powitał ją gorąco, a razem z nim jego kot. Pinczerka leżąca w łazience koło sedesu słysząc znajomy ciepły głos oraz lizusowskie pomrukiwania Fikusa nie wytrzymała i podniosła z wielkim trudem swe zbolałe kosteczki. Na chwiejnych nóżkach przyczłapała pod drzwi, a wtedy kot rzucił się na nią z pazurami, bo nie chciał dzielić się nowym gościem, a w dodatku tak cudownym. Nie chciał też, aby schorowana psina przynosiła wstyd jego panu. Na ten widok Laura rzuciła na Mateusza wściekłe spojrzenie, podniosła z ziemi obolałą sunię i bez słowa opuściła mieszkanie szpanera, choć ten oponował, bo chciał poznać Laurę z jego koleszkami. Malaga umarła Laurze na rękach, a kobieta zaniosła zwłoki do krematorium.
Urnę z popiołami wywiozła do ojczyzny, gdzie zakopała ją w ogrodzie swego ojca, który jeszcze żył. Laura już nigdy nie wróciła do Polski. Zajęła się swym schorowanym ojczulkiem staruszkiem, a w jakiś czas później bawiła swe wnuki. Kobieta założyła też hodowlę pinczerków, ale nie wiele ich wychodziło poza jej mury, bo Laura niezwykle dokładnie sprawdzała przyszłych właścicieli. Jedyne co udało jej się jeszcze zrobić dla rodziny biednej Malagi, to odnaleźć jej matkę i sprowadzić do Hiszpanii.
Niestety Misiaczka nie udało się już uratować, bo zginął w jakiejś psiej potyczce o honor ukochanej suczki. Wanilia poznała w Hiszpanii Rodriga o wspaniałych muskułach i jemu rodziła szczenięta po wsze czasy ku uciesze Laury i jej rodziny. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. No, może nie wszyscy, ale pewnych rzeczy widocznie nie dało się uniknąć.
Koniec