Author: Amparo
Poranek pierwszego dnia świąt
Kwarantannowe nagranie z balkonu
Życzenia Wielkanocne
04 Mam idolkę
Z tego, że mam idolkę zdałam sobie sprawę w październiku 2010 roku kiedy to Ada dostała używaną mp-trójkę i okazało się, że ma na niej 24 piosenki Lady Gagi. Zaczęłam jej wtedy zazdrościć, że je ma i że ma taki łatwy do nich dostęp a ja nie zwłaszcza, że przyjaciółka nie mogła mi ich dać, bo nie miała do swego nowego sprzętu kabla a jej rodzice jak zwykle opieszali nie dawali jej go i nie dawali.
Przez ten okropny fakt źle się bawiłam na naszej klasowej wycieczce, bo wciąż o tym myślałam. W końcu jednak i dla mnie nadszedł ten szczęśliwy dzień.
Była to środa. Po próbie "Fircyka w zalotach", która trwała przynajmniej dla mnie niezwykle długo zapytałam Milenę, czy przegra mi piosenki Gagi z Adowej mp-czwórki. Milena powiedziała, że owszem, ale muszę załatwić kabel, bo ona za tym chodzić nie będzie, bo czasu ma mało, gdyż musi jeszcze napisać zadanie z polaka i wymoczyć palec w szarym mydle z wodą.
Poszłam więc do niezawodnego w takich sprawach Pawła i pożyczyłam od niego kabel, co było nie takie łatwe, gdyż musiałam najpierw pożyczyć od Ady mp-czwórkę, by ją Pawłowi pokazać, by dopasować kabel a Ada strasznie się o swój sprzęt trzęsła, gdyż nie znała w ogóle Pawła i ludzi z nim mieszkających. Gdy wróciłam od Pawła pocieszałam Adę, że tylko Paweł miał ją w ręce i to przez krótką chwilę a reszta ludzi, a trochę ich tam było w tym pokoju w ogóle jej nie widziała, bo bardzo byli zagadani.
Pomogłam jeszcze Milenie w zadaniu i przyniosłam miednicę z wodą, by w niej mogła szare mydło rozpuścić i palucha swego w niej zamoczyć.
Wreszcie dała mi 24 piosenki Lady Gagi i przez resztę wieczoru mnie nie było.
Dowiedziałam się wtedy, że jedna z piosenek bardzo ładnych zresztą, której słuchałam na obozie letnim, bo puszczały ją dziewczyny w pokoju obok jest właśnie Lady Gagi i mam ją na własnym odtwarzaczu.
Następnego dnia, gdy znów wzięłam się za słuchanie nawet nie zauważyłam jak dziewczynom półka spadła na głowę taka byłam zasłuchana.
Później tata większość tych piosenek, bo aż 20 zgrał mi na płytę cd, bym ich mogła słuchać na wieży, co było również dla mnie wielkim wydarzeniem. Już w lipcu kiedy tata pokazywał mi jej piosenki zaczęłam darzyć ją coraz większą sympatią, ale po dostaniu i wysłuchaniu tych dwudziestu czterech piosenek utwierdziłam się w przekonaniu, że Gaga stała się moją idolką.
03 Świeża jak bułeczka
Mieliśmy wtedy z panią Janiną i ona chciała a raczej usiłowała zrobić zajęcia manualne w grupie.
Trudno to było od nas wyegzekwować, bo każdy z nas miał jeszcze swoje zajęcia a pani Janinie było to nie na rękę. Po kolacji poszłam na chwilę do wychowawczyni, choć nie miałam wcale na to ochoty, bo w czasie listy przebojów w rmf maxx miały być puszczone dwie nowe piosenki ? jedna była Akona, druga Lady Gagi.
Bardzo chciałam usłyszeć piosenkę Gagi, ale nie miałam na to żadnych szans, bo oprócz zajęć z panią Janiną miałam jeszcze próbę z panią Małgosią Bałą.
Jeszcze przed próbą wpadłam na chwilę do pokoju w nadziei, że usłyszę ten utwór, ale najpierw puścili ten Akonowy a potem musiałam już iść na próbę.
Pani Bała przetrzymała mnie, bo załatwiała mi udział w wycieczce śladami Chopina i byłam jej potrzebna. Nie mogłam tego dnia wysłuchać "Dance in the dark”. Następny dzień również nie sprzyjał wysłuchaniu piosenki, ponieważ przyjechałam późno do domu, gdyż tata miał jakieś problemy w pracy i był wściekły jak nie wiem co.
Dopiero w sobotę udało mi się ją usłyszeć. To jednak nie był koniec przygody z tą piosenką, bo oprócz tego, że tą piosenkę usłyszałam chciałam ją jeszcze mieć a Milena nie chciała mi jej ściągnąć i w ogóle pokłóciłyśmy się bardzo w poniedziałek, bo ona odgrażała się, że schowa radio do łóżka, bo tej piosenki słuchać nie będzie, gdyż ona jest sztuczna i jakaś tam jeszcze i że nie ma zamiaru mi jej ściągać. Po południu udałam się więc do mego starszego kolegi Pawła Masarczyka a on stanął na wysokości zadania a oprócz tego ściągnął jeszcze 3 inne znane piosenki Gagi których nie miałam a których znałam tytuły.
Bardzo mu byłam za to wdzięczna, ponieważ wybierałam się na wcześniej wspomnianą wycieczkę śladami Chopina i potrzebowałam czegoś fajnego do posłuchania w czasie długiej, nużącej podróży. W trzeciej gimnazjum był u nas taki zwyczaj, że nazywaliśmy piosenki po swojemu w zależności od sytuacji. Tą piosenkę ochrzciliśmy "Świeża jak bułeczka", bo kiedy ona leciała pewnego dnia powiedziałam do naszej dochodzącej koleżanki Dorotki Wach:
? Słuchaj jaka piękna piosenka. Ona jest świeża jak bułeczka.
Któregoś dnia wróciłam z jakichś zajęć i zastałam w pokoju Dorotkę, która powitała mnie tymi słowy:
? Jakieś pół godziny temu leciała "Świeża jak bułeczka"!
Miałam jeszcze jedną przygodę wartą opowiedzenia związaną z tą piosenką. Działo się to w pewien październikowy piątek.
Wróciłam jak zwykle ze szkoły do internatu, by tam zostawić swój plecak i iść na nie dobry jak to zwykle w piątki obiad. W pokoju grało już radio i kiedy miałam już schodzić puścili świeżą jak bułeczka a pani Janina zawołała mnie mówiąc:
? Czekaj przy schodach, bo zaraz schodzimy. Ja oczywiście pod schody nie poszłam, tylko stanęłam w drzwiach pokoju, żeby jednym uchem słuchać piosenki a drugim tego co dzieje się przy schodach. Moja grupa nie zrobiła jednak zwykłego hałasu przy schodzeniu na jadalnie więc nie wiedziałam że zeszli i wysłuchałam piosenki do końca.
Kiedy wreszcie zeszłam na posiłek pani Janina zawołała:
? Gdzie ty dziecko byłaś. Ja myślałam, że ty już zeszłaś, szukałam cię po jadalni. Nic nie odpowiedziałam pani Janince a ona po chwili zapomniała o sprawie. Emil mówi, że to piosenka dla niewidomych. On to się lubi czasem ponabijać z Gagi, zresztą chyba jak wszyscy, tyle że on robi to bardzo nietypowo i mnie tym nie wkurza.
Jak by tu ją zdobyć
Bardzo chciałam mieć "Alejandro" na wyłączność i słuchać go kiedy będę miała na niego ochotę a nie wtedy kiedy ktoś łaskawie ją puści.
Poprosiłam tatę, żeby mi tę piosenkę ściągnął, ale on nie umiał tego zrobić. Poszłam więc w tej sprawie do kuzynki Asi, ale ona narobiła mi tylko nadziei, bo powiedziała, że ściągnie a jak przyszło co do czego to okazało się, że nie miała internetu i na wakacyjny obóz do Jastrzębiej góry musiałam pojechać bez piosenki. Nad morzem na chwilę o utworze zapomniałam, ale tylko na chwilę do czasu kiedy usłyszałam moją piosenkę w pokoju obok.
Wtedy bardzo się wkurzyłam, bo dlaczego inni mogą mieć tę piosenkę a ja nie? Kiedy wieczorem wybraliśmy się całą grupą do lodziarni, która potem okazała się być naszym ulubionym lokalem serwującym słodkości zapytałam Agę czy ona nie ma tej piosenki albo czy mi jej nie ściągnie. Aga powiedziała, że ona jej nie posiada, ale Natalia ją ma, tyle że podzielą się tym utworem ze mną dopiero jutro, bo dziś nie mają jakiejś karty czy coś takiego.
Zirytował mnie ten fakt, bo ja cierpliwa nie jestem, ale nic nie powiedziałam, bo nie będę się przecież na Agę dąsać. W lodziarni zapytałam Mileny, czy ona by mi jej nie ściągnęła tym swoim Klango czy czymś takim a ona na to, że w sumie może mi ściągnąć tylko, żebym szybko do niej przyszła, bo potem ona zajmuje się toaletą wieczorną, gdyż jest już zmęczona.
Bardzo ucieszona czekałam już tylko aż skończy się impreza w lodziarni i udamy się do hotelu.
Niestety z druhem Piotrem nie ma tak łatwo.
Nasz wychowawca wymyślił sobie grać w okrutnego, co zajęło nam trochę czasu, bo biedna Aga 2 czy 3 razy pod rząd była wylosowana do jedzenia loda i żeby było szybciej to ja jej pomagałam.
Kiedy wreszcie wróciłyśmy do hotelu okazało się, że zaginęła mi mp-trójka i przestraszyłam się, że ktoś mi ją ukradł i co ja teraz zrobię? Nawet jeżeli nie, to przecież obiecałam Milenie, że przyjdę szybko. Pobiegłam więc do Agi, by mi pomogła poszukać mp-trójki. Ona oczywiście mówiła, że przecież i tak mi tego utworu nie da i żebym się tak nie gorączkowała, ale powiedziałam jej, że to Milenka mi ją ściągnie. Aga na całe szczęście znalazła mp-trójkę i poszłam z nią do Mili.
Kiedy Milena ściągała utwór, to niechcący nacisnęła escape i przerwało pobieranie i trzeba było pobierać od nowa.
Kiedy wreszcie wgrała mi piosenkę na mój odtwarzacz, to nie mogłam jej znaleźć w gąszczu piosenek i myślałam, że Milena mi jej nie dała. Milena bardzo się na mnie złościła krzycząc, że przecież mi ją zgrała a mnie z tej złości i bezradności chciało się już płakać.
Kiedy wreszcie wróciłam do pokoju umyłam się biegiem i wysłuchałam "Alejandro" byłam bardzo zmęczona, ale szczęśliwa, bo wreszcie mi się udało ją zdobyć.
Teraz pragnę przedstawić Wam jedną z moich pasji, a mianowicie miłość do muzyki, która rozpoczęła się już w dzieciństwie a nowych skrzydeł dostała w 2010 r. i o tych właśnie skrzydłach będą moje najbliższe wpisy. . We wpisach, które będę publikować w najbliższym czasie będzie dużo o Lady Gadze, gdyż przez czas długi była ona moją idolką, ale mam nadzieję, że Was tym nie zanudzę. Miłego czytania!
Moja przygoda z muzyką na nowo się zaczęła
To było chyba siódmego lipca, nie pamiętam dokładnej daty, ale to były wakacje 2010.
Może jednak zacznę od początku. Już przed wakacjami planowałam, by Kinga przyjechała do mnie na kilka dni. W niedzielę, czy w poniedziałek mama zadzwoniła do jej rodziców i… zgodzili się. W dniu w którym miała przyjechać koleżanka nie umiałam się na niczym skupić a na dodatek czytałam niezbyt ciekawą książkę o morzu i co chwila się od niej odrywałam i włączałam radio. Pod wieczór któryś raz z kolei porzuciłam książkę i włączyłam radio. Z początku nic ciekawego nie puszczali a ja przełączałam z kanału na kanał. W końcu na rmf maxx usłyszałam właśnie tę piosenkę.
Bardzo mi się ona spodobała. Nie miałam jej nic do zarzucenia.
Była jakby specjalnie dla mnie na moje cudowne wakacje. Od tej pory słuchałam jej bez przerwy i polowałam na nią słuchając różnych stacji radiowych.
Nawet w programie I polskiego radia ją puszczali z czego niezmiernie się cieszyłam, bo przecież oni unikają komercji. Po poznaniu tej piosenki moja przygoda z muzyką na nowo się zaczęła, bo pierwsze zetknięcie z muzyką miałam we wczesnym dzieciństwie kiedy nie chodziłam jeszcze do szkoły.
Potem miałam długą przerwę od muzyki, bo w internacie nie mieliśmy radia do dyspozycji i karmili nas dziecinnymi pioseneczkami kota Budzika czy Jedyneczki.
Całkowicie zdałam sobie z tego sprawę w pewną lipcową noc kiedy była jeszcze u mnie Kinga.
Zawsze przed samym snem włączałam radio, żeby łatwiej mi było zasnąć i ustawiałam je tak, by wyłączyło się po godzinie. Wtedy też tak uczyniłam, ale że podczas tej muzycznej godziny gadałyśmy ze sobą namiętnie, to naturalnie nie chciało nam się spać. Kiedy godzina grania radia dobiegała końca puścili "Alejandro i wtedy radio się wyłączyło, a Kinga powiedziała:
– Chyba nie wstaniesz teraz i go nie włączysz?
– Właśnie mam zamiar tak zrobić – powiedziałam do kingi i włączyłam na nowo radio by posłuchać po 'raz nie wiem który mojej ulubionej piosenki. Od tej pory nie włączałam już radia przed samym snem a jeśli to robię, to nigdy nie ustawiam po jakim czasie ma się wyłączyć.