Tajemnicza kaseta
Kiedyś pani Zarzycka przedstawiła nam pewnego wykonawcę w stylu Grzegorza Turnaua i zaleciła, by każdy z nas kupił choć jedną płytę tego artysty.
Twórczość tego człowieka wcale mi się nie podobała, ale cóż, trzeba się poświęcić dla dobra nauki.
Weszłam więc z tatą na allegro i wybraliśmy najlepszy zdaniem nauczycielki album.
Można było go też kupić w formie kasetowej, ale używany.
Taka forma była najtańsza.
Szkoda mi było pieniędzy na twórczość tego pana, więc kupiłam kasetę. Przesyłka przyszła bardzo szybko i już w następnym tygodniu mogłam pochwalić się pani Zarzyckiej moim zakupem. Nauczycielka bardzo się ucieszyła na widok albumu i nawet nie przejęło ją to, że jest to kaseta.
– No, to teraz czas słuchać – powiedziała do mnie i przeszła do lekcji. W szkole nie miałam na czym słuchać albumu, więc dopiero w piątek wieczorem wsadziłam kasetę do mej wieży. Na pierwszej stronie leciały piosenki o których wspominała nauczycielka polskiego.
Druga strona jakoś nie chciała się odtworzyć. Z początku wcale się tym nie przejęłam, bo spać mi się chciało okropnie, więc to nawet lepiej, zajmę się tym jutro. Przez cały następny dzień byłam zajęta więc kasetę włączyłam dopiero wieczorem, po kąpieli przed snem. Wysłuchałam jeszcze raz pierwszej strony kasety, a potem zmusiłam niesforny odtwarzacz, by zajął się także drugą stroną. Ku mojemu zdziwieniu nie było na niej ani jednej piosenki nudnego wykonawcy. Najpierw słychać było jakieś szumy, jakby ktoś się na tej kasecie nagrywał, potem przez chwilę słychać było głośne rozmowy, a następnie popłynęła jakaś smutna piosenka w stylu "Voyage Voyage".
Trochę się tej piosenki bałam, ale wysłuchałam jej cierpliwie do końca. Potem na jakąś sekundę włączył się ulubieniec pani Zarzyckiej i znów lata osiemdziesiąte. Już nie słuchałam dalej kasety. Pobiegłam do taty zmartwiona.
Wczoraj pytał się mnie czy z kasetą wszystko w porządku, a ja odpowiedziałam, że tak i pewnie tata wystawił już dobrą ocenę temu sprzedawcy. I co teraz? Nie dość, że zmarnowałam trochę kasy na takiego nudziarza, jak ten pan, to jeszcze muszę wysłuchiwać czyichś nagrywek!
– Jutro zadzwonię do tego gościa – uspokajał mnie tata. Nie wiem jak ta historia się skończyła.
Wiem tylko, że tata z gościem rozmawiał, i że on nie chciał już tej kasety. Czy jednak zwrócono nam pieniądze, tego nie wiem i wolałam nie wiedzieć, by się zanadto nie wkurzyć. Pani Zarzyckiej nic nie powiedziałam o feralnej kasecie, bo uważałam, że temat jej idola już się zakończył.
Przedwczesne spotkanie
Jeszcze nie skończył się jeden rok szkolny, a już trzeba było myśleć o następnym, bo właśnie na nieszczęsnej lekcji polskiego przyszła jakaś dziewczyna i prosiła, by przyszły osoby zainteresowane studium realizacji dźwięku. Dziewczyna zaprowadziła mnie do jakiejś dziwnej, małej salki z keybordem.
Siedział tam jakiś nieznany mi mężczyzna i jeszcze kilka osób.
– Ile was będzie na tym kierunku – zapytał oschle mężczyzna.
– Oprócz nas jeszcze Mirosław i Radosław – odpowiedziałam.
Teraz pan dał nam chwilę czasu, byśmy się ze sobą zapoznali.
Oprócz mnie były tam jeszcze dwie dziewczyny: Iza i Enna oraz dwóch chłopców, w tym jeden o bardzo ładnym głosie.
Każdy miał powiedzieć coś o sobie. Dziewczyny powiedziały ze dwa zdania, ja rozgadałam się jak zwykle, a chłopak o ładnym głosie po prostu zaśpiewał.
Była to piosenka o miłości do naszego przyszłego kierunku.
Podczas gdy on śpiewał pomyślałam, że gdy się bliżej poznamy opowiem mu o przygodzie z kasetą i może ją mu pokażę.